Naznaczeni przez zmarszczki, siwe włosy. Przez to zepchnięci na margines, niepotrzebni. W Europie jak nigdy dotąd przybywa ludzi starych. Nikt nie wie, jak poradzić sobie z nową sytuacją.
Ale różnie bywało z traktowaniem seniorów w odmiennych kulturach. U Indian amerykańskich starcy byli co jakiś czas poddawani próbie sprawności, np. była to wspinaczka na wysokie drzewo. Jeśli jej nie podołali – wędrowne plemię zostawiało ich na śmierć. – Dawniej u nas normą były rodziny wielopokoleniowe, w których starszego traktowano z należną mu godnością – mówi krajowy duszpasterz hospicjów ks. Piotr Krakowiak, uczestnik konferencji w Watykanie. Dziś o starości się nie mówi. – Upomina się o nią rynek – zauważa dr Derejczyk. – Producenci sprzętu rehabilitacyjnego, aparatów słuchowych, szkieł kontaktowych, biura podróży oferujące tzw. turystykę sakralną. Ale na to trzeba pieniędzy. A gdzie znajdą je liczni emeryci za 20, 30 lat, którzy będą otrzymywać grosze z portfela „zarabiających na nich” młodych? Już dziś, według dr. Derejczyka, kończący 40 lat powinni płacić ubezpieczenie pielęgnacyjne na swoje utrzymanie na starość.
Nie odtrącać
– Instynktownie mamy przyzwolenie na zajmowanie się robiącym kupki w pieluchy noworodkiem, natomiast boimy się starego ciała, zależności osób, które z nami gorzej nawiązują kontakt, bo mają już swój wiek – mówi dr Derejczyk. W rodzinach mało mówi się o fazowości ludzkiego życia. I dlatego młodym tak trudno zaakceptować starość. Trzeba edukować ich już od przedszkola, aż po wiek dojrzały. Ksiądz Krakowiak prowadzi kampanię „Hospicjum to też życie”, uświadamiającą, że w chorobie terminalnej można godnie i radośnie żyć, odkrywając nowy sens życia. – Takich rekolekcji udzielił nam podczas choroby Jan Paweł II – przypomina. – Na watykańskiej konferencji mówiliśmy, że powinien z nich skorzystać cały świat.
Prof. Marian Zembala – kardiochirurg, coraz częściej przeprowadza skomplikowane operacje serca u ludzi koło osiemdziesiątki. I obserwuje, że sami starsi pomagają sobie wzajemnie, odwiedzają się, spędzają wspólnie czas. Nie tylko w kołach gospodyń wiejskich, na zajęciach coraz popularniejszych Uniwersytetów Trzeciego Wieku, ale z własnej inicjatywy. To wyzwala ich z poczucia zbędności i opuszczenia. Tę niedocenianą pomoc udzielaną sobie wzajemnie przez seniorów chwali ks. Krakowiak, który zorganizował akcję „+50” , angażującą do różnych działań ludzi po pięćdziesiątce. – To nasz najlepszy, bo najwierniejszy wolontariat hospicyjny – podkreśla. – Przychodzą do nas emerytowane lekarki, które wreszcie mogą być z pacjentem tak długo, jak chcą. Wszystkie panie z kółka różańcowego prasują pościel i piżamy chorych w gdańskim hospicjum. Ważne jest też nagłaśnianie wszelkich form działań na rzecz starych i chorych. (Na Zachodzie media unikają tych trudnych tematów). Ksiądz Krakowiak ma na koncie 1000 działań medialnych, promujących te inicjatywy. Trzeba o nich mówić, bo przecież starość to nie choroba, ale naturalny etap życia.
artykuł z numeru 48/2007 Gościa Niedzielnego
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |