Kazimiera nadziwić się nie może, że ma takie białe ręce. To jedna z jej największych radości w ciągu ostatnich dni.
W Kutnie za unijne i miejskie pieniądze powstało osiedle mieszkań chronionych „Wspólny Dom”. Sprowadzi się tutaj kilkadziesiąt osób z różną historią życia. Przy rozpatrywaniu wniosków pod uwagę brany jest także wiek zainteresowanego, jego stopień niepełnosprawności i dotychczasowe warunki mieszkaniowe, które w niektórych przypadkach były urągające ludziom.
Na 32 mieszkania w 16 gotują już obiady. W południe we wtorek u Kazimiery pachniało krupnikiem, na kuchence popiskiwał czajnik z wrzątkiem, na oknie stał kwiatek w doniczce. Kobieta wierzy, że – tak kwiatek, jak i ona – prędko zadomowi się w nowych warunkach.
Szkatułka
Kazimiera Szałkowska ma u siebie trzydrzwiową szafę z drzewa, co rosło w lesie, kiedy pomiędzy gałęziami świstały niemieckie kule. Ma też stół – może młodszy o pięć słojów, i łóżko pamiętające połowę ubiegłego wieku. Trzydrzwiowa stara szafa stoi pod nową ścianą, stół i łóżko stoją na nowej podłodze. 26-metrowe lokum (pokój, aneks kuchenny i łazienka) pełne jest czasowych kontrastów. Nawet dzień zrównał się tutaj z nocą, bo Kazimiera nigdy nie miała tak jasno o północy w sypialni jak teraz. Mówi, że to pewnie sprawa osiedlowych lamp. W każdym bądź razie tam, gdzie mieszkała wcześniej, było znacznie ciemniej.
I ręce miała ciemne – ba! – czarne, usmolone, górnicze, wiecznie niedomyte. Teraz ma ręce białe. Zerka na nie z dumą, jakby dopiero wróciła od manikiurzystki. Ale nie, ona je tylko umyła ciepłą wodą i mydłem, wreszcie pod kranem, a nie w balii. Koniec z usmolonymi rękami. Już nie będzie zimą nosiła wiader z węglem, żeby nie zamarznąć. Już nie będzie latem biegała z wiadrami po strychu i sypialni, żeby nie utonąć. Już nie będzie zerkała do komina, żeby nie spłonąć...
Trzydrzwiowa drewniana szafa prowadzi do tajemniczego świata. Ów świat istnieje tylko między ubraniami i w głowie kobiety. Tam się skryły dawne czasy – szafa jest jak szkatułka na wspomnienia. Kazimiera bała się najbardziej, że w wieku 85 lat, w surowych ścianach, od początku będzie musiała budować swoją historię, a to, co było do tej pory, zostanie w ruderze na Narutowicza. Ale nie. Na Wyszyńskiego przyjechała pełna wspomnień drewniana szkatułka, zrobiona z drzewa, co rosło pomiędzy niemieckimi kulami.
Kazimiera niemal dzień w dzień przez 40 lat wyciągała z szafy bluzkę i spódnicę. Później szła do pracy w szpitalu. Pomagała położnej przy porodach. Pomagała i matce pozbierać się po porodzie. Teraz miasto pomogło Kazimierze pozbierać się i wyciągnęło z rudery. Już jej nie martwią tak przyziemne sprawy, jak niedrożny komin czy zimny deszcz na głowie w środku nocy. Wreszcie przyszedł czas tylko na normalne zmartwienia: posadzić kwiatki przed tarasem czy na tarasie? Czy jutro na targu będzie młoda kapusta? A kalafior by się przydał, marchew i pietruszka... Trzeba zrobić kolację, jak to w zwyczaju, kiedy ktoś uwije nowe gniazdo. Żadna tam wielka parapetówka, może po lampce szampana. A młodym to jaki szampan najbardziej dzisiaj smakuje?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.