Traktat o obieraniu marchwi

Jako kilkunastoletnia dziewczyna tańczyłam boso przy tym samym piecu. Który to mógł być rok? – zastanawia się pani Stefania, dokładając węgla do ognia. – Nie aż tak dawno, chyba 1957.

O traktorze nikt nie marzył

Stefania Gala przepisy kulinarne ma w głowie. Ponadto ona i mąż nie potrzebują wzmacniać się „Pod słońcem Toskanii”, bo wygodnie im się żyje w Wygodzie. – Powiem szczerze, że teraz jest jeszcze lepiej niż kiedyś, żeby tylko zdrowie było – mówi uśmiechnięta Stefania, ćwiartując spokojnie marchew. – Ja nie rozumiem, dlaczego ci młodzi tacy zagonieni. Myśmy też nie mieli łatwo, też musieliśmy chodzić do pracy, budować domy, wychowywać dzieci. Nie było pieniędzy, ale człowiek cieszył się z tego, co miał. Dzisiaj również cieszymy się z tego, co mamy: z dzieci, z wnuków, że zgoda w rodzinie. Kiedyś mieszkaliśmy w tym małym domku w sześć osób i nie pokłóciliśmy się ani razu – mówi z dumą. – Tak, to prawda – wtrąca Anna, córka Stefanii. Przyjechała odwiedzić rodziców i dołączyła się do krojenia marchwi.

– Mieliśmy kilka hektarów ziemi i wszystko trzeba było robić ręcznie – wspomina Stefania. – O traktorze nawet nikt nie marzył, dobrze, jak ktoś miał konia. Pole cieszyło i do dziś mnie cieszy. A jakie ładne pomidory miewam, a jakie ogórki kiszę. Proszę się częstować – zachęca. Faktycznie, ogórki w ekspresowym tempie znikają ze słoika. Stefania spogląda na nas niecierpliwie, jak kucharz, który czeka na opinię smakosza. – Rewelacyjne! – chwalimy, a z twarzy Stefanii znika grymas zniecierpliwienia i dalej spokojnie kroi marchew.

Wszyscy gdzieś gnają

W Sierżnikach, kilka kilometrów od Wygody, uczciwe życie wiodą Uczciwkowie. Cała rodzina obiera żółtą cebulę, która zasili domowy budżet. Seniorka rodu, Rozalia, nie mówi jednak o cebuli, ale o owczej wełnie. – Mnie tak kolana bolały, żem nie mogła sobie miejsca w domu znaleźć. Od kiedy owinęłam je wełną, ból ustąpił. Szkoda tylko, że czuć owcą – śmieje się, a wraz z nią i my.

O cebuli chętnie opowiada Stanisław, syn Rozalii, który mieszka w rodzinnym domu razem z żoną i synami – Dominikiem, Wojtkiem i Michałem. – Przy dobrej pogodzie cebulę siejemy już w marcu. Zbiór jest w sierpniu. Później obieramy ją dla przetwórni. Po pewnym czasie już się nie płacze – wyjaśnia Stanisław, przesypując dorodne plony do worka. Jego żona, Anna, skarży się, że od męża ciągle czuć cebulą, bo wieczorem chrupie ją jak jabłka.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

TAGI| LUDZIE, REPORTAŻ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg