Jako kilkunastoletnia dziewczyna tańczyłam boso przy tym samym piecu. Który to mógł być rok? – zastanawia się pani Stefania, dokładając węgla do ognia. – Nie aż tak dawno, chyba 1957.
Za zapachem cebuli tęsknił Dominik, kiedy studiował na SGGW. Po zakończeniu nauki uczelnia zaproponowała mu staż w Ministerstwie Rolnictwa. Nie zgodził się, wrócił na ojcowiznę. – W Warszawie wszyscy gdzieś gnają, ja nie chciałem tak żyć – zwierza się Dominik. – Wolę obierać cebulę. Wątek stolicy wywołuje temat Michała, który studiuje w Warszawie i zarabia w McDonald’s na Dworcu Centralnym. Rodzina mówi o nim jak o zesłańcu. Jeśli wielki świat go zmęczy, to wróci do domu, przecież oprócz cebuli są jeszcze krowy i pomidory. Uczciwkowie tak już mają, że wolą, jak plan dnia układają im cztery pory roku, a nie szef w zakładzie.
Do samego rana
Niedaleko Wygody i Sierżnik biegnie lina kolejowa Warszawa–Berlin–Amsterdam. Nowoczesne pociągi mkną z coraz większą prędkością. Kwestią kilku godzin jest wieczór spędzony pod Bramą Brandenburską. Powstające w Sochaczewie lotnisko również zbliży do Zachodu. Poza tym gminy informatyzują się, a to wszystko na pewno nie sprawi, że człowiek przestanie być „najwolniejszym ogniwem”.
Stefania Gala nie pamięta, kiedy ostatni raz jechała osobówką, a cóż dopiero InterCity. Z samolotów w Sochaczewie też nie skorzysta, bo niby po co. Mówi, że ładna zima za oknem. Tymczasem media rysują katastrofalny obraz nadejścia śniegów. Poza tym Tusk odcina się od senatora Piesiewicza, a Barack Obama wciąż obrywa za Pokojową Nagrodę Nobla. W skromnym domku Galów informacje te nic nie znaczą i bynajmniej nie są tematem numer jeden, ani dwa, ani trzy... – Zrobię jeszcze kawy – proponuje Stefania. – My mamy czas, możecie u nas siedzieć i do samego rana. Przed kawą częstuje umorusanymi ziemią marchewkami.
artykuł z numeru 52/2009 Gościa Niedzielnego
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |