Jak dawniej ludzie przeżywali Wigilię?

Było zamiatanie całej chałupy, strojenie drzewka, zmienianie słomy w siennikach. Przeczytajcie, jak ten dzień wyglądał 70 lat temu na Pachówce w Żmiącej.

Wigilia Bożego Narodzenia na Pachówce w Żmiącej w latach 1943-1953.

Nadeszła wigilia Bożego Narodzenia. Przed świtem Mama zbudziła nas na ostatnie Roraty do kościoła w Ujanowicach. Trzeba było Wigilię z Bogiem zacząć, aby cały rok żyć po Bożemu. Dziadek tylko został w domu, w piecu zapalił i krowę napasał.

W Wigilię Dziadek zawsze przestrzegał takiego zwyczaju, że oborę, stajnię dokładnie wysprzątał. Ściany, powały z pajęczyn wymiatał, gnój wyrzucił, słomy świeżej naścielił, krowy zgrzebłem, szczotką wyczyścił i nad drzwiami i oknami przystroił stajnię gałązkami z jodły. Mówił do nas: „dziś się nam mały Pan Jezus w stajence narodzi”, i na tę pamiątkę i nasza stajnia musi być czysta i ładna, aby godnie przyjąć Boże Dzieciątko.

Cały dzień w Wigilię my dzieci starałyśmy się być grzeczne, posłuszne Mamie, nie kłócić się między sobą, aby czasem kijem nie dostać od Mamy, nie płakać, bo cały rok by się lanie brało i płakało. Nie szło się też do nikogo nic pożyczać w Wigilię, bo Dziadek mówił – „dobry zwyczaj, nie pożyczaj”, i znów by były cały rok braki takie, że musiałoby się pożyczać. A gdy przyszedł do nas ktoś, coś pożyczyć, to najlepiej żeby dziecko przyszło, albo chłop w Wigilię, a nie baba, bo baby niezręczne i nie darzyłoby się cały rok.

Czasem w Wigilię przyszedł dziad, to trzeba go było na Wieczerzę Wigilijną zaprosić i na święta plackiem i omastą obdarować. Pamiętam, zawsze do nas w Wigilię żebrak przychodził „Głuchy Wojtek” zwany, bo był całkiem głuchy, ale mówić umiał. Porozumiewał się z ludźmi po wargach. Trzeba było do niego powoli mówić i on patrząc na wargi rozumiał, co się do niego mówi. To był taki żmiącki, przez wszystkich bardzo lubiany, dziad. Naszego domu nigdy nie minął. Często zostawał u nas na noc. Prosił, żeby mu przynieść słomy do kuchni, zrobił sobie koło pieca legowisko, pomodlił się i kładł się spać przykrywszy się swoimi „kabatami”. Był pogodnego usposobienia i gdy jeszcze nie zasnął, to mówił sam do siebie, a potem się długo śmiał i śmiał.

W wigilię robiło się ostatnie porządki w domu. Zmieniało się w siennikach słomę, nawlekało się na łóżka świeżą pościel na pierzyny i poduszki. Gdy był dzień pogodny, to te pierzyny z poduszkami wietrzyło się na płocie. Potem bardzo dokładnie szorowałyśmy w całym domu podłogi. Na umyte podłogi rozścielało się papiery, szmaty, aby nie udeptać, nie zbrudzić zaraz podłóg. Pod próg w sieni rzucało się jedlice do wycierania butów.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg