Było zamiatanie całej chałupy, strojenie drzewka, zmienianie słomy w siennikach. Przeczytajcie, jak ten dzień wyglądał 70 lat temu na Pachówce w Żmiącej.
Gdy było wszystko posprzątane, wnosiło się do izby upragnione drzewko. My, dziewczynki, trzy siostry: Jadzia, ja i Ania ubierałyśmy choinkę. Dziadek z piwnicy przyniósł nam najładniejszych czerwonych jabłuszek na choinkę. Do nich, do ogonków przywiązywałyśmy niteczki i koło pieńka na drzewku zawieszałyśmy te jabłuszka. Następnie wieszało się ciasteczka nitką przewleczone, orzeszki złotkiem lub bibułką okręcone, kilka cukierków, wisiorki, jeżyki z bibułki robione, aniołki w sukienkach z bibułki, łańcuchy z bibułki i słomki robione, a na szczycie choinki przywiązywało się złocistą gwiazdę (betlejemską). Na końcu posypywało się po całej choince „włosy anielskie” z białej ciętej bibułki. Do tak ustrojonej choinki na końce gałązek przypinało się szczypce z kolorowymi kręconymi świeczkami woskowymi.
Tymczasem nasz Dziadek z bratem Tadziem rznęli na boisku ze słomy i siana sieczkę w sieczkarni dla krów na całe święta. Potem Tadek musiał nanosić dużo wody z potoku na kąpanie, na jedzenie i dla krów na picie.
A nasza Mama w Wigilię obiadu nie gotowała, ale od południa zaczęła szykować i gotowała wieczerzę wigilijną. Wprawdzie 12 potraw Mama nie szykowała, ale 3–4 tradycyjne potrawy na wigilijnej wieczerzy na stole musiały być. Na pierwsze danie były uszka z suchymi grzybami z czerwonym barszczykiem. Na drugie danie była kapusta z drobnym groszkiem i chlebem. Na trzecie danie był krupnik z grzybami i suchymi gotowanymi razem śliwkami, omaszczony topionym masłem. Na czwarte danie były gotowane ziemniaki z rybą (jeśli Dziadkowi udało się załapać na rękę w potoku pstrąga). A do picia była polewka z suszonych śliwek.
A my po ustrojeniu choinki zaczęłyśmy się po kolei w kuchni w wielkim cebrzyku drewnianym kąpać w wodzie nagrzanej w garach i kotle. Oczywiście wody się nie zmieniało, tylko się ciepłej dolewało (z oszczędności). I tak wykąpani wszyscy, wyprzewdziewani w świeże bielizny i odzież czekałyśmy, kiedy na niebie zaświeci pierwsza gwiazdka, aby zasiąść do wieczerzy wigilijnej.
Dziadek tymczasem ze stodoły przyniósł garść drobnego sianka, położył na stole pod białym lnianym obrusem a na tym sianie położył opłatki. Dziadek wspominał, że dawniej, gdy służył, to gospodarz przynosił do dużej kuchni cztery snopki nie młóconego zboża: jeden pszenicy, jeden żyta, owsa i jęczmienia, ustawiali w każdym kącie po snopku w Wigilię, i te snopki stały do św. Szczepana, po to, aby się w przyszłym roku zboże urodziło. My już tego zwyczaju nie praktykowaliśmy, bo kuchnia była mała i nie chciałyśmy zbytnio śmiecić, a w dzień Bożego Narodzenia nie wolno było miotłą zamiatać – zbyt wielkie święto.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |