Czekając na…

Usłyszał tylko tępe uderzenie. Kiedy wybiegł z samochodu, zobaczył leżącą na ulicy dziewczynkę, a obok niej rower.

50 zł w kieszeni

Markowi trzęsły się ręce, ale i tak nie mógłby zadzwonić do domu z hiobową wieścią. Został tymczasowo aresztowany. Dopiero półtora miesiąca później nastąpiło pierwsze widzenie z żoną, która została w domu z pięćdziesięciozłotowym banknotem, z dziećmi, z synem po wypadku. Bez pełnomocnictw, z nakazem natychmiastowej rehabilitacji. Chłopiec bowiem nie tylko uległ wypadkowi, ale cierpi też na niepełnosprawność umysłowo-ruchową; m.in. ADHD i padaczkę.

Pierwszy list z aresztu przyszedł po trzech tygodniach. Bożena zrezygnowała z własnej działalności gospodarczej, żeby stale opiekować się synem. Taszczyła go wszędzie w gipsie, bo był w nim uwięziony bardzo długo. – To był koszmar. Załaduj taki wózek z dzieckiem, które waży 30–40 kg, i jedź do Gdańska na opatrunki – wspomina mama. Autobusem PKS spod Kartuz.

Pierwszą Komunię św. chłopiec przyjął na wózku. Kręgosłup Bożeny nie wytrzymał nadmiernego wysiłku. Nie mógł. W tym samym 2009 r., ale w marcu, Bożena spadła ze schodów na beton. Uderzyła centralnie kręgosłupem. Połamały się wyrostki poprzeczne na L4 i L5. Cokolwiek to oznacza, ból był straszny.

– Szok? To mało powiedziane – wspomina Marek. W starogardzkim areszcie wszystko jest stare. Na ścianach grzyb. Wychodek w przepełnionej celi, ale za to za parawanem metr dwadzieścia. Nie ma znaczenia, czy ktoś trafił tu po raz pierwszy, czy jako recydywista za morderstwo. Siedzą po sąsiedzku na dziesięciu metrach kwadratowych. – Na pierwszym widzeniu nie mogłam go poznać. Nie wiedział, czy ma stać, czy podejść do mnie – mówi żona. Podszedł. Zanim trafił do aresztu w Gdańsku, dowiedział się o ojcu. Alzheimer.

W zamknięciu najgorsze są dźwięki. W nocy niektórzy gorliwsi strażnicy uderzają kluczami o drzwi. Wchodzą do wybranych cel sprawdzać, czy osadzeni śpią. Czasami, żeby dobrze zobaczyć sen, trzeba zapalić światło. Trochę jak u Mrożka albo w tym dowcipie, gdzie jeden pyta drugiego w środku nocy: „śpisz”?

– Człowiek jest taką istotą, która przyzwyczai się do wszystkiego, ale potrzebuje czasu – zamyśla się Marek. Ale chyba gorsze są dźwięki ukryte w głowie. Myśli. Tępe uderzenie. Każdej nocy i wieczora układał sobie w głowie plan spotkania z ojcem nieżyjącej dziewczynki. Z matką nie. Poszła do nieba dwa lata wcześniej. Może żeby przygotować tam miejsce córeczce?

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

TAGI| PRAWO, RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg