Dotknąć, żeby widzieć

Nie trzeba sięgać nieba, żeby otrzeć się o świat niemożliwy do pojęcia. Wystarczy porozmawiać z Darkiem.

Krytyka konstruktywna

Mimo miłości do gry, a może właśnie przez nią, Darek nie zamierza zostać pianistą. Chce pójść drogą, którą zarzucił jego ulubieniec: Schumann. – Będę albo recenzentem, albo dziennikarzem muzycznym – ogłasza i z pasją opowiada o swoich wizytach na możliwie wszystkich koncertach, festiwalach, przeglądach. – Trzeba żyć światem, który ma być kiedyś całym moim życiem – tłumaczy. Ambicje? – Owszem. Z jednej strony przekonać Polaków, że muzyka klasyczna nie jest dla elit, a z drugiej upomnieć się u tych, którzy nazywają siebie elitami, by brali udział w życiu kulturalnym – dzieli się swoimi planami, a zaraz potem mówi o swej miłości do muzyki kościelnej.

– Od kilku lat jestem organistą. Moja pierwsza Msza… – zamyśla się, wracając pamięcią do pewnego mroźnego, kolędowego dnia 2006 r. – Nie miałem problemów z repertuarem. Bałem się, że się nie odnajdę w porządku Mszy. Udział w modlitwie na takich zasadach, jakie dotyczą wszystkich wiernych, narzuca perspektywę, która nie przydaje się zbytnio, gdy zasiądzie się przy kontuarze organowym – zauważa. – Nie ma co ukrywać: widok z empory muzycznej jest zasadniczo inny niż z ławki w nawie – żartuje i wyjaśnia, że używa języka, którym posługują się widzący, bo to ułatwia komunikację. – Trudno za każdym razem precyzować, że słucham, a nie oglądam telewizję. Podobnie gdy posługuję się zwrotami typu: „widzę” w sensie „rozumiem”, „wyobrażam sobie”, „stanął przed oczami” – mówi i wraca do przerwanego wątku. – Liturgia, odpowiedzialność za nią, świadomość, że od twojej gry zależy jakość modlitwy wiernych, że razem z księdzem bardzo realnie stwarzasz przestrzeń, w której człowiek spotyka Boga – to wszystko pociąga i fascynuje. Daje poczucie dostojeństwa, smak sacrum i inspirację do pracy – zapewnia. Schumann powiedział kiedyś: „Zwracać światło w głąb duszy człowieka – oto powołanie artysty”. – Liturgia robi coś odwrotnego: wydobywa z człowieka światło, które podarował mu Stwórca – podsumowuje.

Sen o pięknie

Widzący nigdy nie zrozumie, jak wygląda świat, w którym nie ma kolorów, nie ma perspektywy, nie ma światłocienia. Pozostaje mu tylko pozór poznania. Tyle bowiem rodzi panika chwili, gdy trzeba wejść w ciemność lasu albo mrok korytarza nieznanej kamienicy, czy zaskoczenie we własnym domu, gdy energetycy odetną prąd. Widzący pozostaje także ograniczony obrazem. On dominuje bowiem w odbiorze świata. Smak, zapach, dotyk czy wreszcie dźwięk nie są dla widzącego tak treściwe, jak być mogą. Jak są, gdy zabraknie obrazu.

Widzący nigdy nie zobaczy Chopina przez minutę i dwadzieścia jeden sekund słuchania Schumannowskiej miniatury fortepianowej „Chopin”. Nie zrozumie też, co tak naprawdę kryje się pod recenzją krytyka: „Schumann kształtuje formę w zależności od treści wyrazowej utworów, napięcia emocjonalnego, kształtu poetyckiego. Jego frazy są nerwowe, kapryśne, niezwykle czułe na najsubtelniejsze zmiany wyrazowe. Pomaga temu bogata, często synkopowana, oryginalna rytmika, zmienność metrum”. Wreszcie, widzący nigdy nie przekona się, jak niezwykłe i bogate mogą być sny, w których nie ma obrazów, ale są dźwięki, smaki i zapachy. Tak! – widzący nigdy nie będzie śnił o muzyce mistrzów, więcej: nigdy nie będzie śnił muzyką mistrzów. To niemożliwe, bo nie zna ciemności pełnej światła poznania. Ciemności, która nigdy nie była brakiem światła, bo jest od zawsze. Wierna od urodzenia po śmierć.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg