Pamiętam, jak któregoś roku ministrant grający w lotki pomylił kierunki i trafił w nogę ks. Piotra. Śmialiśmy się do rozpuku, bo on z tą lotką w nodze paradował po obozie – wspomina ks. Mariusz Ambroziewicz.
Ks. Mariusz Ambroziewicz pomysł na organizację obozów ministranckich w stylu harcerskim zaczerpnął z parafii Najświętszej Maryi Panny Wspomożenia Wiernych w Pile. Wspólne spędzanie czasu nie były tam niczym nowym i rozpoczynało się w pierwszych dniach wakacji. Kiedy po czterech latach zmieniał parafię, nie zapomniał zabrać ze sobą tego pomysłu.
Rekolekcje pod chmurką
Ze Świdwina i Białogardu do stanicy harcerskiej w Próchnówku przyjechało 33 ministrantów. Ks. Mariusz od sześciu lat przywozi tam amatorów leśnego wypoczynku i międzyparafialnych zmagań. Według duszpasterza nie da się ministrantów w czasie wakacji zamknąć na rekolekcje w czterech ścianach seminarium. – Oni kazań i rekolekcji słuchają wiele, bo na co dzień są przy ołtarzu – mówi z przekonaniem duszpasterz. W czasie obozu kościołem jest las, a codzienne Msze święte odprawiane są pod chmurką. Młodzi śpią w wojskowych namiotach, na polowych łóżkach, w śpiworach. Warunki surowe, ale za to niezapomniane wrażenia na resztę życia.
Dzień zaczynają bardzo wcześnie poranną zaprawą. Dbają nie tylko o ducha, ale także o ciało. Bieg przez las, a później własnoręcznie przygotowane śniadanie. Każdego dnia inna grupa przygotowuje posiłek, Mszę św., sprząta obóz i wymyśla plan dnia. Uczą się samodzielności i odpowiedzialności. Tworzy się właściwa hierarchia, starszy zaczyna opiekować się młodszym, daje mu dobry przykład do naśladowania i wciąga we wspólne zajęcia. – Ci, którzy przetrwają kilka takich obozów są żołnierzami, na których zawsze można liczyć! – mówi ks. Mariusz. Ideą obozów jest zdrowa, sportowa rywalizacja między chłopakami z różnych parafii. Każdy przed przyjazdem dostaje listę rzeczy, które trzeba ze sobą zabrać. Jednak stali bywalcy ministranckich wyjazdów wiedzą, że warto zabrać coś jeszcze. – Starsi ministranci przywieźli ze sobą frytkownice i 15 kg ziemniaków, z których wieczorami robią dla wszystkich frytki – śmieje się ks. Krzysztof Sendecki, opiekun ministrantów z Białogardu.
Zakaz narzekania
W tym roku parafia św. Michała Archanioła ze Świdwina zmagała się z parafią Najświętszego Serca Pana Jezusa z Białogardu. Grali m.in. w piłkę nożną, ping-ponga, siatkówkę, badmintona, pływali kajakami i strzelali z łuku. Chętni mogli zdobyć kartę pływacką. Do rana trzymali wartę przy ognisku. Niektórzy po raz pierwszy w życiu spędzili noc pod gołym niebem. Ks. Mariusz od 11 lat pracuje z ministrantami. Sam przyznaje, że skauting i harcerstwo to świetna propozycja wychowawcza dla dzisiejszej młodzieży. Alternatywa dla wirtualnego świata. – Dzisiejsi ludzie obawiają się wysiłku fizycznego, uważają, że jest on zbędny – tłumaczy ks. Mariusz. Adrian Stępień przyjechał na obóz drugi raz. Chciał się wyrwać od komputera, odpocząć. Taki sposób spędzania czasu bardzo przypadł mu do gustu. – Szkoda tylko, że mieszkamy w namiotach, a nie we własnoręcznie zbudowanych szałasach – śmieje się chłopak.
Dodatkowym wyzwaniem tegorocznego wyjazdu było to, że uczestnicy sami musieli rozbić obóz.– Przekonaliśmy się, że drzewa w lesie rosną za gęsto i każdy namiot musieliśmy złożyć, a następnie rozłożyć na właściwym miejscu – tłumaczy ks. Mariusz. Trwało to około trzech godzin, ale akcja zakończyła się sukcesem. Obóz stanął.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |