Kiedyś banici, rozbójnicy, mordercy i wywrotowcy uciekali do lasu. On dawał im schronienie. Dzisiaj wprost przeciwnie.
Bruk
Daniel, Krystian, Andrzej, Kamil, Sebastian, Radek, Damian, Mariusz i Boguś – najlepsi z poprawczaka. – Tacy, dla których obóz w lesie nad jeziorem Niesłysz to jeszcze jedna okazja do uczenia się normalnego życia – zapewnia Wojciech Frankowicz, kiedyś zagorzały harcerz, dzisiaj dyrektor poprawczakowej szkoły. To on ze swoją żoną Grażyną, nauczycielką, oraz z wychowawcą Markiem, psycholog Moniką Koch i dyrektorem poprawczakowych warsztatów Grzegorzem Zającem zorganizowali dwutygodniowy pobyt wychowanków na obozie harcerskim. Młodzi do południa pracowali przy układaniu bruku wokół obozowego budynku socjalnego, a po południu korzystali z rekreacji.
– Zwiedzanie bunkrów Międzyrzeckiego Rejonu Umocnień, żeglowanie omegą, turniej piłki nożnej czy obozowa dyskoteka to tylko niektóre z atrakcji. Cieszy nas radość chłopaków, ich ciekawość świata i zwykła frajda z odpoczynku w lesie – zapewnia dyrektor. Jego żona opowiada o tegorocznej konwencji obozu harcerskiego: – Co roku obozy mają swój temat wiodący. W tym roku jest to rodeo. Wszystko kręci się wokół Dzikiego Zachodu, koniokradów, kowbojów i ich stylu życia.
Najcenniejsza jest jednak praca. Niwelowanie terenu, wkopywanie krawężników, wreszcie układanie betonowej kostki to okazja do systematyczności, współdziałania, koordynacji i planowania zadań. – Trzeba podpowiadać, że lepiej jest załadować połowę taczki i mieć pewność, że się dowiezie ją bez problemów, niż załadować całą i zbierać wysypaną kostkę – opowiada wychowawca. – Poza tym ważne dla nas jest, by chłopaki widziały, że pracą służą nie tylko sobie (płacą w ten sposób za udział w obozie), ale pomagają innym, którzy nie będą już grzęznąć w piachu czy błocie, idąc do magazynku i do stołówki – dodaje. – Zasady współdziałania, szukanie kompromisu, zwiększona efektywność wysiłku dzięki połączeniu sił, konieczność wczucia się w drugiego i uzgodnienia harmonogramu prac – o takie rzeczy nie jest łatwo w innych okolicznościach niż praca – podkreśla pani psycholog.
Las
Życie w lesie staje się więc szkołą życia. Ci, którzy nie otrzymali w domu tego, do czego mieli prawo, próbują dostać, co im się należy, w głuszy. Paradoks. Kiedyś każdy, kto nie mieścił się w ramach obowiązującego prawa, traktował las jako swój azyl. Świat, w którym mógł i chciał pozostać wykluczony i uniknąć konsekwencji swego wyboru. Dzisiaj ci, dla których dobro niekoniecznie jest szukaniem szczęścia przez dawanie, a zło jawi się jako jeszcze jeden, całkowicie uprawniony sposób uzyskania korzyści, w lesie odzyskują… – a właściwie otrzymują – szansę zasmakowania w wewnętrznej harmonii. Poznają, jak smakuje pokój serca, zrodzony z czystego sumienia. Przekonują się, że serialowe szczęście jest możliwe w realnym świecie, a praca nie jest domeną naiwnych i głupich. Chłopaki z poprawczaka powoli stają się mistrzami życiowego rodeo. Pokonują bestie swej historii. Uczą się, jak okiełznać emocje i jak skrępować egoizm. Poznają smak nie tylko strachu i krwi, ale także potu wyciskanego z ciężkiej i sensownej pracy. Odkrywają, że życie dla własnej przyjemności nie jest warte przeżycia, a radość dzielona z innymi zamienia się w euforię.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.