– Dzisiaj nikt już nie dziwi się widokiem ludzi z kijkami. Ja chodzę zwykle wokół jeziora. Modlę się wtedy albo myślę. Ostatnio o papieżu Janie Pawle II – mówi Renata Peplińska z Sierakowic.
W naszej letniej wędrówce wybieramy się dzisiaj do Chmielna. Ale na dobrą sprawę wcale nie musimy się ruszać daleko. Ważne są tylko kijki. Od biedy spacer po lesie można zresztą odbyć i bez nich. Dzisiaj rzecz o innym stylu życia, jakim jest nordic walking.
Prezent od Skandynawów
Tego, że nordic walking przywędrował do nas od naszych północnych sąsiadów, domyślić się można już po samej nazwie. Coraz częściej spotykamy osoby, które spacerują z kijkami, zarówno po lasach, jak i nad morzem. – Trzy lata temu poszłam na spotkanie, zorganizowane przez Stowarzyszenie Turystyczne Kaszuby, poświęcone właśnie tej aktywności – mówi Maria Kostuch, właścicielka pensjonatu „Wichrowe wzgórza” w Chmielnie. Maria nie tylko połknęła bakcyla wędrowania w każdej wolnej chwili, ale również przeszła kurs przewodnika.
Co zatem dają magiczne kijki używane podczas marszu? – Najważniejszą sprawą jest ich dopasowanie do wzrostu. Inne są dla dzieci, a inne dla dorosłych – wyjaśnia. Podczas marszu z kijkami, w odróżnieniu od zwykłego spaceru, pracują wszystkie mięśnie. – Prawie 90 proc., pod warunkiem że chodzimy prawidłowo – zaznacza M. Kostuch. Nordic walking jest dobry dla osób, które chcą zrzucić zbędne kilogramy (przyspiesza proces spalania kalorii nawet o 40 proc.), mają problemy ortopedyczne czy zaburzenia równowagi bądź nie chcą nadmiernie obciążać stawów. Spacerować mogą zarówno seniorzy, jak i kobiety w ciąży. Kijki sprawiają ponadto, że chodzimy o wiele szybciej; 10 km na godzinę jest standardem. Po prawidłowym marszu wracamy spoceni, ale zadowoleni i z dobrym krążeniem. – Dla mnie jest to relaks i dla ciała, i dla ducha – podkreśla. Mąż Marii, Andrzej, jest nieco odmiennego zdania co do wędrówek z kijkami… – Będę musiał kiedyś przejść się i sprawdzić, gdzie też te moje kobiety chodzą… Ja jestem zwolennikiem pracy fizycznej na miejscu. Są do przeniesienia płytki na piętro – śmieje się.
Niezależnie od podejścia do kijków, do Chmielna warto zajechać. – Tu się przyjeżdża specjalnie, bo nasza miejscowość nie leży na żadnym szlaku. A czy warto skręcić? Uważam, że tak, i nie dlatego, że akurat tu mieszkam – podkreśla nieco już poważniej Andrzej Kostuch. Chociaż raz z instruktorem Podobnie jak Maria, trzy lata temu zaczęła uprawiać nordic walking Renata Peplińska. – Zaczęło się od internetu, przez który zamówiłam sobie kijki. Kosztowały niewiele, jakieś 60 zł – mówi. Na co dzień Renata pracuje przy komputerze. Całe godziny. – Odkąd wpadłam w wir chodzenia, to idę nawet wtedy, jak jest deszcz. Nie ma siły – śmieje się. Renata obchodzi Jezioro Długie. Spacer przy jeziorze w ogóle odbywa się w malowniczych warunkach. – Zimą to nawet po lodzie przy brzegu chodzę – zdradza. Do chodzenia zachęciła też swoją koleżankę Mirkę, która choruje na serce i musi brać tabletki. – Jak zaczęła chodzić, to skutki uboczne lekarstw, na przykład senność, przeszły jak ręką odjął – podkreśla Peplińska.
Początkowo ludzie pytali, nieco z przekąsem, gdzie panie mają narty. Dodajmy: latem. Ale były też przypadki, że ktoś się zatrzymywał ze szczerą chęcią podwiezienia... – Prawda jest taka, że dzisiaj nikt już widokiem ludzi z kijkami się nie dziwi i naprawdę chodzi już całkiem sporo ludzi – mówi Renata. Żeby jednak robić to prawidłowo, warto wziąć przynajmniej jedną lekcję z instruktorem. Tak zrobiła Maria, Renata natomiast nauczyła się wszystkiego z internetu, choć później była też na minikursie.
W samym Chmielnie są opracowane trzy trasy – od 7 do 10 km. Jedna z nich biegnie do nieukończonego zamku w Łapalicach. Jest to gigantyczna, nieukończona budowla, z 12 basztami (liczba apostołów) czy też – w zamyśle – 365 oknami (ilość dni w roku). Druga trasa wiedzie do Zaworów, z pięknymi widokami na jezioro Kłodno. Po drodze mija się malownicze gospodarstwa rolne czy też drewniane przydrożne krzyże. Wreszcie trzecia trasa wiedzie wzdłuż Jeziora Raduńskiego. Tam też widoki są oszałamiające. Gdyby ktoś nie mógł chodzić z kijkami – tu warto zawsze skonsultować się z lekarzem – może odwiedzić w Chmielnie muzeum i wytwórnię ceramiki rodziny Neclów. Spacerując po miejscowości, być może, uda nam się trafić do miejsca, gdzie przed ponad 50 laty ślub z Elżbietą Chwalibóg wziął Zbigniew Cybulski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |