– Można się zastanawiać, czy 40 lat po rozwodzie w sercu kobiety jest miejsce na miłość. A ja nie mogłam sobie przypomnieć, co mąż mi zrobił złego – opowiada pani Jadwiga.
A mąż Roman dużo pił, stracił pracę, miał dzieci z inną kobietą. – Nic dziwnego, że czułam się nieszczęśliwa i rozbita – wspomina Jadwiga Wątroba. – W naszym życiu nie było Boga. Te resztki wiary, które zostały we mnie z domu rodzinnego, stopniowo zanikały. Taka jest często kolej rzeczy, kiedy żyje się z mężem ateistą i alkoholikiem.
Mieli dwie córki. W końcu jednak Jadwiga postanowiła się z nim rozwieść. Potem wyszła drugi raz za mąż za – jak podkreśla – bardzo dobrego człowieka. – Poczucie pustki jednak nie minęło. Dalej czułam się wewnętrznie rozdarta i niezadowolona. A miałam wtedy wszystko – dobrą pracę, rodzinę. Nawet, kiedy dzieci były dorosłe i wyszły z domu, ja cały czas myślałam, że muszę w końcu ułożyć sobie życie – mówi.
Przełomem były rekolekcje parafialne. Na początku każda wizyta w kościele zaczynała się od obserwowania, jak sąsiadka przyszła ubrana, a kończyła na myśleniu, co ugotować na obiad. Większość małżeństw żyjących w związkach niesakramentalnych przeżywa dramat, nie mogąc przystępować do sakramentów. W Jadwidze tego żalu nie było. Pana Boga jeszcze nie znała.
Tematem tamtych rekolekcji były słowa: „Zostaw wszystko i pójdź za Mną. Nie bój się. Bóg sam wystarczy”. – Usłyszałam tylko: „Zostaw wszystko i pójdź za mną”. Wyraźny, wewnętrzny głos – opowiada Jadwiga. – Pytałam: „Kto Ty jesteś? Gdzie mam iść?”. Po przyjściu do domu głos był jeszcze silniejszy. Nigdy wcześniej nie czytałam Pisma Świętego. Ale odruchowo, nie wiadomo dlaczego, znalazłam je wśród książek na regale. Otworzyłam, a tam znowu słowa: „Zostaw wszystko i pójdź za Mną”. Wystraszyłam się.
Dzieci (z pierwszego małżeństwa, w drugim nie miała potomstwa) były już wtedy dorosłe i samodzielne. Drugi mąż wiedział, że jest nieszczęśliwa. – Napisałam do niego list, że słyszę wołanie, którego nie rozumiem, ale jest tak silne, że muszę za nim iść – wspomina. – Mąż z córkami myśleli wtedy, że dostałam jakichś zaburzeń psychicznych.
Radykalny krok. Taki, który pozostawia Bogu pole do popisu. A On nie czekał długo z przejęciem inicjatywy. Jego reakcja na decyzję o porzuceniu dotychczasowego życia była błyskawiczna. – Jadąc pociągiem do pracy, spotkałam kobietę, która opowiedziała mi o swoim wyjeździe na rekolekcje karmelitańskie. Z całych sił zapragnęłam takiego czasu. Ta kobieta dała mi numer do ojca Cherubina, założyciela Świeckiego Instytutu Karmelitańskiego. Został moim kierownikiem duchowym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |