Sąd w kanadyjskiej Albercie zwolnił z więzienia kobietę, która własną bielizną udusiła swego nowo narodzonego synka. Tymczasem sąd w Toronto wtrącił do więzienia obrończynię życia, która weszła do kliniki aborcyjnej i próbowała spokojnie przekonać kobiety czekające na aborcje, by nie zabijały swych dzieci.
19-letnia Katrina Effert z Wetaskiwin w Alberta potajemnie urodziła swego jej synka Rodneya w suterenie domu swoich rodziców. Udusiła go, a jego ciało wyrzuciła przez płot. Tłumaczyła potem, że obawiała się, co jej rodzice pomyślą o konieczności wysłuchiwania krzyków niemowlęcia w domu. Siedziała już za to w więzieniu, ale w kolejnym wydanym w jej sprawie wyroku sędzia Joanne Veit nakazała zwolnienie oskarżonej. Skazała ją na 3 lata więzienia, ale w zawieszeniu. Wzburzenie obrońców życia wzbudził fragment uzasadnienia wyroku. Sędzia stwierdziła bowiem, że choć wielu Kanadyjczyków nie uważa aborcji za idealne rozwiązanie w sytuacji niechcianej ciąży, to na ogół rozumieją oni, akceptują i zachowują współczucie wobec matek dotkniętych uciążliwościami ciąży i porodu, zwłaszcza, gdy nie mają one wsparcia. Obrońcy życia rozumieją to wprost: ten wyrok oznacza, że skoro wolno zabijać dzieci przed narodzeniem, to za zabójstwo noworodka nie trzeba wysyłać sprawczyni do więzienia.
Drugi wyrok zapadł w Toronto. Trzydziestoparoletnia Mary Wagner została skazana na 40 dni aresztu za to, że w grudniu ubr. weszła do kliniki aborcyjnej i spokojnie przekonywała kobiety czekające na aborcję, by nie zabijały swych dzieci. Od tamtego czasu była za podobne czyny trzykrotnie aresztowana. Sędzia William Bassel uznał ją winną szkodzenia rozwojowi aborcyjnej firmy (!). Nałożył na nią zakaz zbliżania się do kliniki i jej pracowników oraz wyznaczył 3-letni okres próby. Przyjaciel Mary, John Bulsha stwierdził, że sąd zignorował zeznania świadków, wedle których Wagner zachowywała się spokojnie. W wyroku odmalował ją jako fanatyczkę, wciskającą innym swe idee. Wagner broniła się sama. A właściwie nie broniła się wcale. Mówiła o niesprawiedliwości aborcji. - Ona nie skupia się na sobie, bo chodzi jej o coś większego: o aborcję - wyjaśniła jej przyjaciółka Alissa Golob.