Odkąd trwa akcja, ks. Darek musi wstawać kilkanaście minut wcześniej, żeby przygotować kanapki i dołożyć je do pudełka. Dałby plamę, gdyby tego nie zrobił.
Uczniowie szczeglińskiej podstawówki zgłębiają nie tylko tajniki historii czy arytmetyki. Codziennie uczą się, że pomaganie wcale nie jest trudne i… robią kanapki. To pomysł samych uczniów na to, by nikt w ich szkole nie był głodny. Bez różnicy, czy drugiego śniadania zapomniał, czy zwyczajnie nie dostał go w domu.
Dla głodnego
Specjalnie oznakowane pudełko stoi w widocznym miejscu. Łatwo je znajdzie ten, kto chce coś do pudełka wrzucić, jak i ten, kto chciałby zjeść włożone tam bułki czy kromki chleba. – Kanapka jest „dla głodnego”, nie „dla biednego” – wyjaśnia Natalia Puzio. Szóstoklasistka jest jedną z współtwórczyń przedsięwzięcia. Bo akcję „Kanapka dla każdego” wymyślili sami uczniowie. Na spotkaniu Szkolnego Koła Caritas ks. Dariusz Szyba, proboszcz szczeglińskiej wspólnoty i katecheta, zaproponował dzieciom, by rozejrzały się dookoła, jak i komu mogą pomóc. – Dwa lata temu pani od przyrody podsunęła nam taki pomysł, ale kiedy zmienił się nauczyciel, pomysł upadł. Teraz, kiedy ks. Darek zapytał nas, jak chcielibyśmy pomagać, pomyśleliśmy, że można ten pomysł odnowić, bo niektórzy nie mają wcale śniadania, a inni zabierają ze sobą za mało albo w ogóle zapomną zabrać – opowiada rezolutnie Natalka.
Pomysł spodobał się też dorosłym. – Mama robi nawet lepsze kanapki do pudełka niż dla mnie – chwali swoją rodzicielkę jeden z chłopców. Starsi uczniowie deklarują, że sami robią śniadanie dla siebie i do wspólnego pudełka, młodsi nie ukrywają, że to głównie na mamy spada obowiązek przygotowania dodatkowej porcji kanapek. Kanapki robi też ks. Darek. Musi przez to wstawać kilkanaście minut wcześniej, żeby nie dać plamy i dołożyć swoją porcję kanapek do pudełka. – Dzieci zawsze wiedzą, które kanapki ja robię. Zdarza się, że je chwalą – śmieje się proboszcz.
Dobre myślenie
Akcja kanapkowej samopomocy przyjęła się z entuzjazmem i apetytem. Świadczą o tym znikające przysmaki. Do pudełka trafiają nie tylko kanapki, ale także banany, jabłka – wszystko, co nadaje się na drugie śniadanie. Po kanapki sięgają też nauczyciele. Bo w malutkiej szkole, do której uczęszcza niespełna siedemdziesięcioro uczniów, wszyscy wszystko wiedzą, a o „napiętnowanie biedą” nie trudno. Dlatego kadra pedagogiczna daje dobry przykład: jesteś głodny – zjedz kanapkę. – Ludziom żyje się coraz trudniej, a bieda to trudny temat. Rodziny, którym pomaga MOPS, mogą zostać napiętnowane i podejrzewane o rozmaite patologie – nie ukrywa Dorota Rabsztyn-Dudek, dyrektor Szkoły Podstawowej w Szczeglinie. – W ubiegłym roku prowadziłam badania na potrzeby realizowanego projektu. Liczby są naprawdę smutne: ponad połowa rodziców uczniów naszej szkoły jest bezrobotna – dodaje.
Tymczasem pieniędzy z pomocy społecznej wystarcza na bułkę zaledwie dla jedenaściorga dzieci. – W ubiegłych latach wnioskowałam o dodatkowe dożywianie, ale brakuje funduszy. Zgłosiłam teraz także wniosek do Polskiej Fundacji Pomocy Dzieciom „Maciuś” z Gdyni, która realizuje m.in. projekt dofinansowywania posiłków w szkołach. Sporo dzieci dojeżdża do Szczeglina i chciałabym, żeby udało się zorganizować dla nich jakąś ciepłą zupę – opowiada pani dyrektor. Na razie cieszy się, że uczniowie wykazują się taką dojrzałością i chcą wzajemnie sobie pomagać.
– Fajne jest to, że u dzieciaków wyrobił się też bardzo pozytywny odruch. Jeśli mam mniej lekcji i nie zjadłem swojego śniadania, to nie zabieram go z powrotem w tornistrze do domu ani nie wyrzucam po drodze, ale zostawiam w pudełku dla kolegów, którzy dłużej zostają w szkole. W takich akcjach chodzi też o to, żeby zmieniać myślenie – dodaje ks. Darek, nie kryjąc dumy ze szczeglińskich uczniów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |