Nauczyciel zamiast z papierowym dziennikiem wchodzi do klasy z laptopem, a kiedy uczeń otrzymuje ocenę, jego rodzice natychmiast mogą zobaczyć ją na swoich komputerach.
Trafiła do placówki, kiedy miała 16 lat, poranione życie i żadnych perspektyw na przyszłość. Dziś kończy pedagogikę i jest szczęśliwa.
Walczyli o nią, bo uważali, że również tak powinna się wyrażać miłość. Po dziesięciu latach wiedzą, że mieli rację.
– Piękne dziecko! Chłopak czy dziewczynka? – Jak dorośnie, samo zdecyduje… Kiepski dowcip? Nie tylko. Również dobrze opłacany kierunek kształcenia „genderowego” pokolenia.
Szkoła może wspierać rodziców, ale nie zrobi tego bez nich samych.
– Przypomina mi się jeden z mniejszych chłopców, taki skrzat, który brał udział w rzucie piłką do celu. Starsi z niego żartowali, bo wydawało im się, że nie dorzuci. Ostatecznie on trafiał bezbłędnie, a oni pudłowali – wspomina jedna z organizatorek.
Nie wystarczy, żeby szkoła przekazywała wiedzę, bo tę można czerpać z wielu źródeł. Szkoła ma formować człowieka. Dlatego czas postawić na edukację opartą na czytelnych wartościach. Na edukację katolicką.
Perspektywa września - życia pozbawionego gonitwy między wyprawkami, zadaniami, sprawdzianami i innymi awanturkami okołoszkolnymi, wydaje się wspaniała.
Rzeczpospolita podała, że rodzice chętniej posyłają sześcioletnie dzieci do pierwszych klas niż rok temu. Śmiem twierdzić, że dane liczbowe mają się nijak do rodzicielskich chęci…
Kiedyś banici, rozbójnicy, mordercy i wywrotowcy uciekali do lasu. On dawał im schronienie. Dzisiaj wprost przeciwnie.