Gdy się swoją pracę lubi, to się ją wykonuje z radością i chęcią.
Gdy rzeczywistość medialna, polityczna i społeczna przybija, warto wyłączyć kilka guzików i otworzyć… oczy.
Pies ogrodnika drzemie w wielu z nas. Warczy, podszczekuje, obszczekuje, robiąc niepotrzebny zamęt.
Szczytny cel nie powinien chyba przyzwalać na każde nadużycie, każde działanie i każde zachowanie.
Z emocjonalną pępowiną, więzią rodziców z dziećmi, powinno być tak, jak jest w naturze.
W tej modzie, a może raczej potrzebie pieczenia dobrego chleba jest być może trochę fanaberii. Dobra to jednak fanaberia, która zmusza do dobrego wysiłku, do zmiany rytmu dnia i odrobiny domowego wyciszenia.
Naprawdę trzeba wybierać między kiczem, czerwonym krasnalem i szkieletem ryby w kształcie choinki?
Nie ma nic wyjątkowego i dziwnego w tym, że przed świętowaniem narodzin Boga-‑człowieka chcemy być odrobinę lepsi.
Czym różni się zwykłe przemęczenie od wypalenia zawodowego?
Jakieś takie wigilijne „merychristmasy” się porobiły…