Z ks. dr. Bogusławem Głodowskim, duszpasterzem uzależnionych archidiecezji gdańskiej, o kochance wódce, która nie dzieli się z nikim, dopalaczach zbierających śmiercionośne żniwo i legalizacji marihuany rozmawia Jan Hlebowicz.
Pani Maria trafiła do hospicjum w stanie agonalnym. Przykuta do łóżka, bez kontaktu, całą dobę wpatrywała się w sufit. Po kilku tygodniach powiedziała do odwiedzającego ją wolontariusza pierwsze „dzień dobry”. A potem oznajmiła, że już dłużej nie chce leżeć. Bo najwyższy czas na spacer...
Na słynnych drogowych serpentynach zwanych „patelniami” motocykliści często igrają z życiem. Bywa, że przegrywają. Inni zaś jadą spokojnie i zgodnie z hasłem: „Pasja i Wiara”.
– Każdy człowiek, niezależnie od tego, w jaki sposób powstał, jest Bożym dzieckiem. A w tej metodzie, na samym początku, traktuje się go jak produkt – mówi ks. prof. Marian Machinek MSF.
– Kiedy wzięłam na ręce malucha, momentalnie przestał płakać. Poczułam bicie jego serca, a on delikatnie uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Tak, jakby chciał powiedzieć: „Dziękuję” – opowiada s. Samuela, kierownik Domu Samotnej Matki Caritas w Matemblewie.
Małżeństwo od 19 lat, troje dzieci. Wierzący i praktykujący. Piwo, wino tylko czasami, w niewielkich ilościach. Nawet na weselu wódki nie było.
– Nie ma „recepty na żałobę”. Każde dziecko przeżywa odejście bliskiego inaczej – mówi dr Maria Rogiewicz, psychoterapeuta.
– Zawsze go wspierałam w wyprawach. Nigdy nie powiedziałam mu, żeby nie jechał. Widziałam, jak wiele radości z nich czerpie, z oglądania świata z takich wysokości – mówi w rozmowie z Janem Głąbińskim Ewa Dyakowska-Berbeka.
– Miałam 5 lat, gdy trafiłam do obozu. Pamiętam, że w środku był plac zabaw, a tam huśtawki, płytki basen i pompa do węża strażackiego. Wyglądała jak koń, więc „jeździliśmy” na niej z uciechą – wspomina Maria Campbell.
Antoni, Jan i Teodor. Według lekarzy nie mieli szans, by się narodzić. Stało się inaczej, bo ich rodzice zaufali instruktorom naprotechnologii.