Największe marzenia? Żeby dzieci wyrosły na mądrych ludzi. I własny kąt bez grzyba.
„Boskie matki” - to tytuł albumu, przedstawiającego kobiety, które zdecydowały się na łączenie ciąży, macierzyństwa z rakiem.
Ta pierwsza jest piękna, zadbana i radosna. Druga w kreacji ze szlafroka próbuje ogarnąć małego Kowalskiego. Która jest prawdziwsza?
Każda z nich toczy walkę o zdrowie, życie swojej pociechy. Dla grupy nie jest ważne, na co dziecko jest chore. – Nasze macierzyństwo jest inne. Nie jest gorsze, lepsze, jest po prostu inne – to ich motto.
W miniony weekend pokonali samochodem 1800 km z Cieszyna do Paryża, a później kolejne 1800 z powrotem, żeby razem z 500 tys. Francuzów pokazać, czym dla nich jest rodzina i małżeństwo kobiety i mężczyzny.
– Nie widziałam tkanki, tylko twarz dziecka – kiedy pielęgniarka pracująca w klinice aborcyjnej wypowiedziała te słowa, po twarzach wielu widzów spłynęły łzy.
Pięcioro dzieci. Duży brązowy dom. Radości i smutki. Zajrzysz?
Powstały pod palcami ludzi młodych, świadomych zarówno roli współczesnych mediów, jak i podstaw biologii. Klikają internautom kaganek życiowej oświaty.
Ile mam dzieci? Jednego adoptowanego syna... – mówi Zofia Czuk z Jastrzębia-Zdroju. – No dobrze, mam wiele duchowych dzieci, nawet ich chyba nie zliczę. Ale Adaś jest tylko mój, a ja jestem jego mamą.
Świadectwo matki. Nie ma pogrzebu, nie ma grobu – pozostaje obłęd.