Każdego dnia po szkole biegną do świetlicy Przymierza Rodzin. Odrabiają lekcje, bawią się, oddają pasjom i odpoczywają. Ostatnio widziano ich w roli aniołów, pasterzy i królów...
– Przełom następuje po narodzinach czwartego dziecka. Traci się w sensie konsumpcyjnym, ale ile się zyskuje, to jest nawet nie do opowiedzenia – mówi Krzysztof Biegała, ojciec szóstki dzieci.
Podglądamy rodziny przyjaciół, krewnych i przyswajamy od nich to, co uważamy za najlepsze. Sprawdzone rozwiązania przenosimy do swoich rodzin. Dzieci z placówek opiekuńczo-wychowawczych mają z tym problem.
Kartonowe bombki, aniołki z patyczków do lodów i choinki z… książki telefonicznej. – Całkiem praktyczna, bo można sobie przy okazji sprawdzić numer telefonu – śmieje się jej twórczyni, pani Magda.
Wspólne śniadania, obiady, kolacje. Czasem wspólne spacery i odrabianie lekcji. Są rodziny, którym potrzeba czegoś więcej w planie dnia, który realizują razem.
Jak daleko jest od rozwodu i nienawiści do przebaczenia i spotkania? Odpowiedzi na to pytanie szukają młode kobiety z grupy wsparcia przy rypińskiej parafii św. Stanisława Kostki.
To opowieść o miłości: miłości do Boga, miłości małżeńskiej, a także miłości rodzicielskiej.
Robią kotlety, chronią środowisko, zakładają przedszkola lub… park jurajski. Kto? Ludzie, dla których prócz zysku liczy się również… człowiek.
Na pierwszy rzut oka to dwie zwyczajne gimnazjalistki. Tak przynajmniej żarliwie przekonują, kiedy słyszą o sobie, że są bohaterkami. Kaja Stanaszek i Patrycja Bożek mają po 13 lat i umiały spontanicznie odwieść od samobójczego kroku mężczyznę.
Maria myślała o separacji i rozwodzie… I wtedy, przez internet, spotkała się ze słowem „Sychar”. To było światełko w tunelu.