– Jako rodzice i małżonkowie, doznaliśmy wielu porażek. Ale jak upadamy, to po prostu wstajemy, bo wiemy, że święta rodzina to nie ta, która jest idealna, ale ta, w której mieszka Chrystus – mówią Alek i Kasia z Zielonej Góry.
Gromadka uśmiechniętych maluchów krząta się po domu. Ale to tylko namiastka rodziny. „Ciocia” i „wujek” mamy i taty nigdy nie zastąpią.
Tadek, Józek, Julek, Wojtek, Andrzej, Mietek, Maciek, Władek, Krysia i Staś – wśród nich jeden szafarz, dwóch księży i biskup – owoce miłości małżeńskiej Emilii i Józefa Słaby z Żeleźnikowej.
Ktoś chwyta za instrument. Repertuar Czerwonych Gitar. Niesie się po ogrodzie: „Tak bardzo się starałem, a ty teraz nie chcesz mnie! Dla ciebie tak cierpiałem, powiedz mi, dlaczego nie chcesz mnieeee?!”. W jednej chwili parskają śmiechem: – To brzmi jak nasz hymn! A jeszcze nie tak dawno o tym, że można się śmiać, nawet nie śnili…
Ponad 10 lat temu spełniły się marzenia Wiktora Gackowskiego, który chciał mieć dużą rodzinę i dom z ogrodem. Bóg wysłuchał jego pragnienia, a przy okazji spełnił także marzenie żony. Dał im dwór z parkiem i rodzinę, która nie mieści się w busie.
Jurek i Ilona Konieczni. Od lat pomagają bezdomnym. A im pomaga Pan Bóg.
Utrata pracy - tragedia czy wyzwanie? Budzi rozpacz czy nadzieję? Klęska czy szansa? Każdy z aspektów utraty pracy rozważa w swojej książce Paweł M. Lipnicki.
- Ale czad! - wykrzykuje s. Michalina. Wygląda na to, że praca chłopaków z poprawczaka zrobiła na niej wrażenie.
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Poznali się na studiach. Najpierw konkubinat, po kilku latach ślub cywilny. Potem nawrócenie i 16 lat białego małżeństwa. W wigilię Zesłania Ducha Świętego ślubowali sobie przed Bogiem miłość, wierność i uczciwość małżeńską.
Pamiętam, że to był bardzo słoneczny dzień. Pamiętam przygotowanie koszyczka i jazdę rowerem do dziadka na cmentarz. To były jego urodziny. Pamiętam też światło w kościele od zapalonych świec. Tylko tyle i nic więcej. 1999 rok. 3 kwietnia. Wielka Sobota.