W noclegowni mogą się trochę „podreperować” i stanąć na nogi. Przynajmniej tyle. Potem gdzieś się „ulatniają”. Zwykle ruszają w dalszą wędrówkę... w poszukiwaniu upragnionego domu.
Jak dbałeś o głos, że nie zmienił się przez lata? – dopytuję Tadeusza po wysłuchaniu jego nowej płyty „Ziemia”, która ukazała się 44 lata po słynnym „Zegarmistrzu światła”. – Nie dbałem, nie owijałam szyi szaliczkiem, po prostu żyłem – mówi. Ich wspólnego życia z Jolą Majchrzak-Woźniak też nikt nie otulał żadnym szaliczkiem.
Niegdyś był podmiejską oazą, stworzoną z woli hojnych dobroczyńców dla osób starych i chorych. Za komuny - umieralnią, gdzie stłaczano dwukrotnie więcej ludzi niż dawniej. Teraz znów stał się prawdziwym domem.
....ku szczęściu. Nie jest tak, jak piszą w kolorowych magazynach. Młodzi chcą czekać z seksem do ślubu, chcą szczęśliwej rodziny. Jednak żeby bez katastrofy dopłynęli do wielkiego skarbu, trzeba im pomóc.
Przez ponad rok Filipa starali się obudzić lekarze, rehabilitanci i cała rzesza ludzi: kolegów z klasy, sąsiadów, obcych i znajomych. Nadzieja, która ich pchała do działania, nie zawiodła.
Mama i tata – patent na życie. Gdyby w 2008 r. Ania i Bertrand puścili w niepamięć kartkę z czterema zdaniami kard. Merciera, ich najstarsza córka Joasia nadal byłaby Jeanette, Zosia – Sophie, Marysia – Marie, Magda – Madeleine. I być może 8 grudnia 2013 r. w Cieszynie wyglądałby tak samo, jak wiele innych dni...
– Męskości trzeba się uczyć. Wzorzec metra przechowywany jest w Sèvres pod Paryżem. Skoro to Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę, to On także ma najlepszą receptę, jak zrealizować naszą męskość – mówi Waldemar z bractwa.
Żadna z nich nigdy nie zostanie prezydentem tego kraju ani nie napisze programu komputerowego, ale każda jest szczęśliwa. To tylko nam, zdrowym, trudno w to uwierzyć.
Kiedy urodził się Oskar, jego rodzice – Krystyna i Andrzej Goldowie czuli, że świętują Boże Narodzenie. Po diagnozie postawionej w ósmym miesiącu życia syna razem z nim znaleźli się na drodze krzyżowej. Szli nią 11 lat.
– Uświadomiłam sobie, że moje dziecko to obietnica, Izaak, i że Bóg – tak jak Abrahama – wystawia nas na próbę. Wcześniej nie myślałam, że to, co Bóg daje, naznaczone jest również trudnym doświadczeniem – mówi Renata.