Mają po 20, 30, 40 lat i poczucie, że wreszcie żyją. Przez siedem godzin dziennie stoją przy wolno przesuwającej się taśmie, wybierając z niej szkło, plastik, kartony. Nudne? Ależ skąd. Brudne? Może trochę… Ale jakie ważne!
- Kiedy wyszłam na ulicę, zobaczyłam tłum ludzi z kocami, koszykami i krzesłami. Ten dziwny pochód wyglądał jak ucieczka z miasta albo pielgrzymka - śmieje się Anna Konecka.
Jeśli gospodyni proponuje gościom ścierkę, to nie jest to zaproszenie do sprzątania, ale zapowiedź regionalnego specjału.
O jedzeniu, radości i wigilijnym stole z Robertem Makłowiczem rozmawia ks. Artur Stopka.
Kartonowe bombki, aniołki z patyczków do lodów i choinki z… książki telefonicznej. – Całkiem praktyczna, bo można sobie przy okazji sprawdzić numer telefonu – śmieje się jej twórczyni, pani Magda.
Złoszczą nas i kłują w oczy. Ale reklamodawcom przecież o to chodzi: żebyśmy w morzu innych promocji dostrzegli właśnie ich produkt. Czy ten „wyścig zbrojeń” na coraz odważniejszy, krzykliwszy, większy materiał promocyjny ma swój kres?
– Widziałem te wszystkie dary i jestem w szoku. Spodziewałem się, że może być wiele, ale nie aż tyle! – mówił oblat brat Sebastian Jankowski, uśmiechając się od ucha do ucha.
Mówią, że spotkanie czarnego Łobuza, siwej Basi, małej Brydży i ślepej Dory z tą trzydziestką to sprawka Alberta. Świętego Alberta. Mówią, że pracował nad nimi dwa lata.
– Miarą wartości warsztatów są osobiste sukcesy uczestników – podkreśla Zofia Trochimowicz-Warga.
Początki nie były łatwe. Gdy w życie weszła „proboszczowska ustawa” ks. Władysława Zązla z Kamesznicy, jego parafianie pytali: „Co, ksiądz zgłupiał? Wesele bez alkoholu?”. Dziś idea bezalkoholowego wesela święci triumfy i przyciągnie pod Wawel tłumy zwolenników.