Pracuje z ludźmi, którzy ją podziwiają i którym przywraca nadzieję. Sama niewiele się od nich różni.
– To wielka radość, gdy widzimy, jak cieszą się dzieci opuszczające nasz oddział, aby przeżyć święta w swoich rodzinnych domach – mówi Beata, pielęgniarka z gdańskiego Szpitala Dziecięcego przy ul. Polanki.
W domu musi być stół, najlepiej duży. Może przy nim usiąść cała rodzina. Wtedy wszyscy zaczynają się lepiej rozumieć.
Ci ludzie uratowali mojego synka, który przebywał tam przeszło dwa miesiące. Dziękuję im z całego serca! – napisał rodzic na jednym z forów internetowych.
W miłości Boga i siebie nawzajem pomaga im gdakanie kur, wiejący wiatr, zapach ziemi i praca.
Najtrudniejsze jest poszukiwanie osób, które utonęły. Trzeba być niezwykle odpornym psychicznie, zwracają uwagę strażacy ze specjalistycznej grupy ratownictwa wodno-nurkowego.
Uczniowie Zespołu Szkół Specjalnych w Kadłubie dzięki jeździe konnej nabierają pewności siebie, przełamują strach i pobudzają do pracy uśpione mięśnie.
– Usłyszałam w telewizji: „Sześćdziesięcioletnia staruszka została potrącona przez samochód”. Nie wierzyłam własny uszom. Sześćdziesięcioletnia staruszka! My mamy ponad siedemdziesiąt lat i wcale nie czujemy się staruszkami! Starzy to byliśmy, jak mieliśmy czterdziestkę! – śmieje się 76-letnia Władysława Malarz.
Bił ją już od tak dawna, że trudno jej przypomnieć sobie początek. Stara się o tym po prostu nie myśleć...
Czy wyczekany lek na nieuleczalną chorobę genetyczną będzie wkrótce dostępny? Dzieci, ojcowie i matki czekają…