Przerażenie rodzi się nie tam, gdzie jest miłość, ale tam, gdzie jest niewiedza.
Bez litości
Rozmowa z Hanną Ciachowską, mamą Darii.
Ks. Roman Tomaszczuk: Pani także miała takie trudne doświadczenia ze służbą zdrowia?
Hanna Ciachowska: – Wprost przeciwnie. Zarówno lekarze, jak i pielęgniarki okazywali mi życzliwość. Przekonywali, że opieka nad dzieckiem z zespołem Downa nie jest taka trudna, że te dzieci dają wiele miłości i sprawiają mnóstwo radości. Niemniej szkoda, że w szpitalu nie było wtedy psychologa, który dodałby nam wszystkim jeszcze więcej otuchy.
Rodząc Darię, miała pani czterdzieści lat, mogła się więc pani spodziewać, że dziecko może być z wadą genetyczną?
– To mit, że ciąże w późnym wieku są bardziej narażone na takie niespodzianki. Dzieci z wadą genetyczną rodzą także dwudziestolatki. Tylko statystycznie wychodzi, że w późniejszym okresie życia matki jest takich przypadków więcej, bo wtedy też rodzimy o wiele mniej dzieci w ogóle. Zresztą po Darii urodziłam jeszcze zdrowego Mateusza!
Państwo troszczy się o was?
– To, co nas spotyka, to nieustanne upokorzenia. Począwszy od żebraczych zasiłków (520 zł), poprzez system orzecznictwa (na komisję dziecko z zespołem Downa staje np. co dwa lata), a na medialnych nagonkach skończywszy. Tak, media stwarzają wrogi klimat w społeczeństwie, które walczy ponoć o tolerancję. Dzisiaj opinie, że jesteśmy nienormalni, że pozwoliliśmy się urodzić naszemu dziecku, i pytania o to, ile kosztuje podatników opieka nad niepełnosprawnymi, zdarzają się coraz częściej. Nie potrzebujemy litości, ale szacunku i akceptacji.
Czuje się pani bohaterką?
– Jestem zwyczajną matką. Właśnie: przede wszystkim matką, czego dzisiaj młode kobiety zdają się nie doceniać. Coraz częściej traktują macierzyństwo najpierw jako przeszkodę w samorealizacji i bogaceniu się, a potem jako luksus i dodatek do osiągniętych celów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |