Cztery wnuczki i jeden wnuk pani Mirosławy Polechońskiej z Kiełczowa są już dorośli. Minął czas, gdy rysowali jej kwiatki i autka na kolorowych laurkach, wdrapywali się na kolana. Choć siły słabną, rola babci nie maleje. Przeciwnie. Czują potęgę jej modlitwy i moc ciepłych słów. Ostatnio słyszanych także... w internecie.
Pani Mirosława babcią została po raz pierwszy ponad 30 lat temu. Pamięta, jak najstarsza wnuczka, zbliżając się do domu, wołała: „Babo, babo!” – Ja otwierałam okno, a ona wykrzykiwała: „Jest baba!!!” – wspomina. I tak „baba” od kilkudziesięciu lat zawsze jest – bliska i serdeczna. Na temat tej obecności ma wyrobione zdanie: – Babcia powinna być „obok”, a nie w centrum – podkreśla. – Przy wnukach nie spoczywa na niej taki ciężar odpowiedzialności za wychowanie, jak przy własnych dzieciach. Babcia wspiera rodziców, ale stojąc z boku. Ingeruje wtedy, gdy o to poproszą. Potrzeba tu wiele taktu i kultury z obu stron.
Specjalistka od życia
Takt i kultura – te słowa często powtarza pani Mirosława, gdy mówi o relacjach między ludźmi różnych pokoleń. Ofiarna miłość, szacunek dla wieku i doświadczenia, a z drugiej strony zrozumienie dla „inności” świata młodych – to kolejne ważne cechy. – Trzeba unikać niedomówień. Nie próbować „na siłę” pomagać. Można czasem powiedzieć: „Ja widziałabym to tak. Zrób, jak chcesz...” – tłumaczy. – Wnuczęta często garną się do babci, szukając ciepła. Przychodzą ze swoimi problemami z nadzieją, że otrzymają rzetelną odpowiedź. Czasem jednak zapytana o coś babcia, musi przyznać: „Nie wiem, dziecko”. Osobną sprawą są np. porady kulinarne, o które pani Mirosława proszona jest bardzo często, czy też prośby o przypomnienie, „jak to było za jej czasów”. Bo przecież babcia to skarbnica wspomnień. Pamięta dawno zmarłych członków rodziny, bywa pytana o święta sprzed lat – gdy przyjeżdżała na Boże Narodzenie do swoich dziadków i razem z innymi dziećmi przez dziurkę od klucza zaglądała do pokoju, gdzie miała się odbyć wigilijna wieczerza.
Jedna z wnuczek pani Polechońskiej, Magda, zajmuje się poradnictwem rodzinnym, prowadzi też poświęconą mu stronę internetową. Znaleźć tam można porady pani Mirosławy, przygotowane w odpowiedzi na pytania internautów. Jedno z pierwszych dotyczyło dziecka, które nabroiło i – zbesztane przez mamę i tatę – biegnie do babci. Co powinna zrobić? – Wytłumaczyć wnukowi, że zrobił źle, wyjaśnić, jak powinien był postąpić, i zachęcić, by poszedł do rodziców i przeprosił ich – tłumaczy pani Mirosława. I dodaje, że źle się dzieje, gdy babcia w takiej sytuacji rozczula się nad „biednym wnusiem”, od którego rodzice czegoś wymagają. W kierowanych do babci pytaniach znalazła się kwestia bycia dobrą teściową. – I tu także trzeba wiele miłości i taktu – tłumaczy. – W małżeństwie spotykają się ludzie z dwóch, czasem całkiem różnych, domów. Tak było i u mnie. Mój mąż pochodził ze Wschodu, ze Stanisławowa, a ja jestem poznanianką.
Dwa inne światy. Pamiętam swoją pierwszą wigilię jako mężatka. Mąż uwielbiał kutię, a ja nie wiedziałam, co to jest – wspomina. Próba jej przygotowania skończyła się fiaskiem. Mąż skomentował sytuację dyplomatycznie, a teściowa podeszła do niej na wesoło. Natomiast pani Mirosława się nie poddała i z czasem osiągnęła w dziedzinie kutii prawdziwe mistrzostwo. – Do takich różnic w zwyczajach trzeba odnosić się ze zrozumieniem i pogodnie – mówi. – A teściowa powinna zięciowi czy synowej ofiarować życzliwość, ciepło. Stać się dla niego czy niej prawdziwą mamą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |