Ona miała na myśli deser. Tak samo można podchodzić do życia.
Ale w niedzielę późną nocą mój mąż trafił do szpitala po ataku kamicy nerkowej. Spędziłam z nim wiele godzin na ostrym dyżurze, dopóki nie przyjęto go na oddział. Miałam pretekst, żeby odwołać naszą wyprawę na zakupy. Mama by to zrozumiała. Może nawet by się tym nie przejęła. Ale wiedząc, ile razy przeżyła w życiu zawód, nie mogłam jej tego zrobić. Chociaż mnie kusiło. Po części dlatego, że mój mąż był w szpitalu, ale głównie ze strachu. Chciałam zachować nadzieję na nowy początek z tą kobietą, którą odwieźliśmy do domu. A co, jeśli zabiorę ją na zakupy i znów będziemy sobie boleśnie obojętne, jak dawniej?
Ale musiałam przyjść. Dałam słowo. Jechałam po mamę godzinę, zastanawiając się przez całą drogę, jak ja wytrzymam na tych zakupach. Nie znoszę centrów handlowych.
Kiedy po nią przyjechałam o dziesiątej, przywitała mnie przy drzwiach elegancko ubrana, z torebką dobraną do bluzki i sznurem pereł na szyi. Stolik kawowy w salonie zamieniła w mały ołtarzyk. Rozłożyła na nim ozdobną serwetkę i ustawiła kwiaty obok swojej urodzinowej korony i zwoju kartek z podziękowaniami. Na biurku leżał otwarty kalendarz.
Pod datą 15 sierpnia, w dniu swoich urodzin, wpisała na całej stronie tylko jedną rzecz: „Zakupy z Reginą”. Przełknęłam łzy wzruszenia i wstydu, że prawie odwołałam nasz wypad.
Poszłyśmy więc na zakupy. Poruszała się powoli, krążąc między wieszakami i oglądając każdą bluzkę od kołnierzyka aż po rąbek. Na początku się niecierpliwiłam. Czemu znalezienie ubrania zabiera jej tyle czasu? Aż wreszcie zrozumiałam: mamie było wszystko jedno, co kupi. Chciała po prostu spędzić ze mną trochę czasu. Więc zwolniłam. Zabrałam ją na lunch, a potem zawiozłam do dwóch kolejnych centrów handlowych. W ostatnim sklepie znalazła cały wieszak ubrań, które jej się spodobały. Kupiłam wszystkie, które na nią pasowały.
Zanim odwiozłam mamę do domu, namówiłam ją na deser. W końcu miała urodziny.
Usiadłyśmy w słońcu z lodami włoskimi, śmiejąc się i gawędząc. Dla przechodniów wyglądałyśmy jak matka i córka, które świetnie się ze sobą dogadują. Była piąta po południu. Spędziłyśmy razem cały dzień, tylko we dwie, pierwszy raz w moim życiu.
W drodze powrotnej wyznała mi, że rodzice nigdy nie obchodzili jej urodzin. W dzieciństwie jedyne przyjęcie urządzili jej przyjaciele, gdy kończyła szesnaście lat, bo dowiedzieli się, że ma urodziny.
Mama podziękowała mi za zakupy, lunch i deser. Brzmiała bardziej jak dziewczynka niż siedemdziesięciopięcioletnia kobieta, kiedy powiedziała:
– To najlepsze urodziny w moim życiu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |