Pomarańczowe dla kobiet, fioletowe dla mężczyzn. 320 kart. Na nich pytania, stwierdzenia, oczekiwania. Do druku trafiła właśnie pierwsza w Polsce gra dla małżonków.
Jakiś czas temu o. Ksawery Knotz przekazał nam wiele materiałów zebranych podczas pracy z małżeństwami. Dotyczyły one różnych sytuacji w małżeństwie, oczekiwań żony wobec męża i męża wobec żony – opowiadają Agnieszka i Jakub Kołodziejowie, twórcy „Małżeńskiej Gry”. – Sami także mieliśmy ponad 800 wypowiedzi małżonków dotyczących wzajemnych oczekiwań, spisanych przy okazji spotkań, warsztatów i rekolekcji, które prowadzimy. Był to tak ciekawy materiał, że zaczęliśmy to wszystko porządkować. Powstało sześć kategorii: relacja, seks, dzieci, praca, teściowie oraz kategoria: pozytywy, czyli miłe stwierdzenia. Tak zrodził się pomysł przygotowania gry dla małżonków.
Bez owijania w bawełnę
Na prostokątnym pudełku twarze mężczyzny i kobiety zwrócone do siebie. Pod nimi podpis „Zagraj i wygraj swoje małżeństwo”. W środku karty. 160 dla żony i tyle samo dla męża. 50 kart dotyczy relacji, 40 sfery seksualnej, 20 kart mówi o relacji z dziećmi, po 20 o pracy i o pozytywach w małżeństwie lub we współmałżonku, 10 o relacji z teściami. Żadnego tematu zastępczego ani tzw. owijania w bawełnę. Prawdziwe życie ujęte w sposób prosty, mówiący o odczuciach. Każdy z małżonków ma możliwość wybrania maksymalnie trzech kart z dowolnej kategorii oraz dwóch kart z kategorii pozytywy. – To niezwykle ważne, by tę grę, która jest rozmową, zacząć właśnie od pozytywnego stwierdzenia i zakończyć ją pozytywnym stwierdzeniem – podkreśla Jakub Kołodziej. – To zabezpiecza małżeństwo przed potencjalną kłótnią i tworzy dobre ramy dla konstruktywnego dialogu.
Konsekwencja – nowe buty
Przed kłótnią zabezpiecza także tzw. Karta głosu. Kto ją wylosuje, ma prawo mówienia. Druga strona w tym czasie nie może się wtrącać, przerywać, dopowiadać, co często jest przyczyną nieporozumień i zmienia bieg całej rozmowy. W przypadku złamania tej zasady „winna” osoba ponosi wcześniej ustalone konsekwencje. – Za każdym razem obiecywałam sobie, że już tym razem nie będę przerywać – opowiada Magda Wójtowicz, która wraz z mężem miała możliwość testowania gry. – Nic z tego nie wychodziło i zawsze musiałam ponieść konsekwencje, które mój mąż oczywiście z premedytacją wcześniej ustalał – śmieje się. – A ja właśnie dzięki tym konsekwencjom mam w domu kolejne buty – dodaje zadowolona Monika Iwanek, również testerka gry. Obie kobiety zgodnie podkreślają, że gra jest okazją do porozmawiania o czymś więcej niż tylko rachunki czy problemy dzieci w szkole. – Cały czas widzimy, jak trudno nam w małżeństwie znaleźć czas na rozmowę, na taki prawdziwy kontakt ze sobą – mówi Monika. – Jakiś czas temu postanowiliśmy z mężem, że każdego dnia, kiedy dzieci pójdą już spać, my będziemy mieć czas dla siebie, żeby podzielić się naszymi problemami, wątpliwościami, lękami. Postanowiliśmy rozmawiać ze sobą minimum 10 minut. Mimo że poprzeczka nie jest ustawiona jakoś wysoko, to jednak często zdarzało się, że nawet tak krótki czas był nierealny. Teraz, od kiedy w domu mamy „Małżeńską Grę”, staramy się o tej rozmowie pamiętać.
Zmuszony mąż
Małżonkowie po wyborze kategorii, a z niej maksymalnie trzech kart, które odpowiadają ich odczuciom, układają zakryte karty przed sobą od najmniej ważnych do najważniejszych. Osoba, która ma „Kartę głosu”, zaczyna grę. – Chodzi o to, żeby małżeństwo mogło spotkać się na rozmowie. Są sprawy, o których nie da się porozmawiać w biegu – mówi Agnieszka Kołodziej. – Do rozmowy, także do gry, trzeba usiąść, znaleźć czas i miejsce. – Wielokrotnie jest tak, że chciałabym coś mężowi powiedzieć, ale sama nie wiem jak – mówi Magda Wojtowicz. – Gra i stwierdzenia zawarte na kartach bardzo często ułatwiają rozpoczęcie dialogu. – Prawdopodobnie wiele tematów nie zostałoby przez nas poruszonych, gdyby nie te karty – dopowiada Paweł Wojtowicz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |