O miłości, trosce o dzieci i inicjatywie rodziców z Anną Dąbrowską, mamą Michała i Milenki, zaangażowaną w Lublinie w akcję „Ratujmy maluchy 2013 i starsze dzieci też”, rozmawia Agnieszka Gieroba.
Agnieszka Gieroba: Ile lat mają Pani dzieci?
Anna Dąbrowska: – Michał ma 8, a Milenka 5.
To z myślą o nich zaangażowała się Pani w akcję „Ratujmy maluchy 2013 i starsze dzieci też”?
– Tak się składa, że Milenka jest pierwszym rocznikiem, który według ustawy ma obowiązek pójść do szkoły w wieku 6 lat. Dla mnie jako mamy to przerażająca perspektywa – wysłać swoje dziecko, podkreślam, dziecko, do szkoły wtedy, kiedy jeszcze do tego nie dorosło. I nie opieram się tu tylko na badaniach psychologów, spośród których wielu alarmuje, że dzieci w tym wieku nie są przygotowane emocjonalnie do podjęcia nauki w szkole, ale na własnych doświadczeniach. Obserwuję mojego 8-letniego syna, który jest w pierwszej klasie, i widzę, że dla niego wiele szkolnych zadań to ogromny wysiłek, a samo odnalezienie się w szkolnym środowisku do łatwych nie należało. Gdyby był rok młodszy, uważam, że odbiłoby się to na jego emocjach i zachowaniu jeszcze bardziej. Nie chcę narażać mojej córki na takie rzeczy z jednego prostego powodu: dlatego, że jak większość rodziców kocham swoje dziecko.
Mówi się jednak, że lubelskie szkoły są przygotowane do przyjęcia sześciolatków, skąd więc obawy?
– Może i są przygotowane pod względem urządzenia specjalnej sali na zajęcia z takimi dziećmi, ale mam duże wątpliwości. Chodzi o to, że dzieci nie są przygotowane na taki krok. Rozmawiam z wieloma rodzicami z Lublina, którzy mają starsze dzieci w szkole, i wszyscy mówią to samo: szkoły w naszym mieście to zazwyczaj duże placówki, gdzie dzieci są anonimowe, i jedna klasa z zabawkami nie wystarcza na potrzeby małych dzieci. Podkreślam jednak, że nie jest to tylko kwestia przygotowania czy nieprzygotowania szkół w Lublinie lub na Lubelszczyźnie. Tu chodzi o nasze dzieci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |