- To miejsce dla dzieci, które mają problemy z przyswajaniem wiedzy w zwykłych szkołach - mówi dyrektor Beata Michniewicz.
Bardzo ważny but
Wychowankowie ośrodka uczestniczą również w katechezie. – Ksiądz staje się tu jednym z nauczycieli, bo nie tylko przekazuje wiedzę religijną podopiecznym, ale często po prostu włącza się w naukę podstawowych rzeczy, takich jak: wiązanie buta, obsługa komputera, mycie rąk i wiele codziennych czynności – mówi ks. Piotr Mendel, katecheta. Dzieci są przygotowywane do I Komunii św. i bierzmowania. – Trzeba dużo roztropności, cierpliwości, odpowiedniego czasu i bardziej indywidualnego podejścia, żeby przygotować dziecko do zrozumienia i przyjęcia sakramentu – zaznacza katecheta. Uczniowie podczas rodzinnego świętowania i każdego dnia sprawiają wiele radości swoim nauczycielom. – Jeden z moich zawodników na starcie biegu w czasie zawodów zgubił but, który okazał się ważniejszy niż rywalizacja. Pomimo zachęt, by biegł bez niego, zatrzymał się i wrócił po zgubę. Ja z uśmiechem przyjąłem fakt, że szansa na zdobycie pierwszego miejsca przepadła. But okazał się prezentem od mamy – opowiada pan Artur.
Decyzja rodziców
Ciągłe reformy edukacji nie omijają również specjalnych ośrodków zajmujących się dziećmi i osobami dotkniętymi różnego rodzaju dysfunkcjami. Nie zawsze jednak sprawdzają się one w praktyce. – Pracuję 32 lata w szkolnictwie, w tym 22 w specjalnym, i myślę, że powinny funkcjonować różne formy kształcenia dzieci ze specjalnymi potrzebami: szkoły integracyjne, specjalne i nowa forma nauczania włączającego, tak by rodzice, znając chorobę swojego dziecka, jak również plusy i minusy wszystkich możliwości, mogli zdecydować o tym, co będzie najlepsze dla ich pociechy – mówi dyrektor.
Z różnych powodów społeczeństwo broni się przed szkołami specjalnymi, nazywając je gettami, kształceniem segregacyjnym i wyłączającym. Natomiast wytyczne unijne zmierzają do ich likwidacji. Często rodzice obawiają się takich szkół. Jednak praktyka pokazuje ich siłę i skuteczność. – Nie wszystkim dzieciom z deficytami może służyć szkoła masowa, gdzie mamy 700 uczniów i klasy integracyjne czy tzw. nauczanie włączające. Idea indywidualnego podejścia do takiego ucznia może być trudna do realizacji – zaznacza Michniewicz. Najważniejsza okazuje się decyzja rodziców.
– Trafiła do nas dziewczynka z upośledzeniem lekkim. Jednak matka, widząc różne dzieci w naszym ośrodku, również te z upośledzeniem głębokim, z oburzeniem mówiła, że z takimi jej córka nie będzie przebywać. Po ciągłych zmianach placówek w końcu ponownie skierowano ją do naszej szkoły, jednak z diagnozą upośledzenia w stopniu znacznym. Przyjęliśmy zalęknioną dziewczynkę, a opuszczała nasze mury już jako osoba bardzo komunikatywna, niemająca problemów z załatwieniem podstawowych spraw w życiu społecznym. Rodzi się tylko pytanie, po co tyle lat niepotrzebnego cierpienia… – mówi pani Beata.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |