Opcja stadion

Jesienna kolejka rozgrywek ligowych – jedni szykują fotel przed TV, inni rezerwują bilety.

Godzina 5.45. Dzwoni telefon, matka zerka i z niepokojem zrywa się na równe nogi. To synek, dziewięciolatek. Ona w domu, on na obozie pływackim nad morzem. Odbiera – Mama, WKS Śląsk przegrało 4:0 – słyszy.

Ksiądz – stadion

Od niepamiętnych czasów ks. Wojtek Iwanicki z Dzierżoniowa kibicuje Lechowi Poznań. Latami jeździł więc na mecze po całej Polsce, a przede wszystkim do Poznania. Aż przyszło EURO 2012 – także we Wrocławiu. Otwarto stadion. Piękny, wygodny, nowoczesny. Sprawdził, i okazało się, że tu też jest opcja: dla dzieci, rodzinnie, znaczy się z opiekunami.

Mama – tłumy

Nie lubię piłki nożnej, grałam w ręczną, a to zupełnie coś innego, także w kulturze kibicowania. Jak niebo i ziemia – zapewnia Agnieszka Kut, mama Mateusza telefonującego o 5.45. – Stadion? Kojarzy mi się tylko z burdami, agresją i chamstwem. Wystarczy popatrzeć, co się tam wyprawia w telewizji. Przerażają mnie te tłumy – dorzuca.

Ksiądz – widowisko

Więc skorzystał z opcji: dla dzieci z opiekunami. Nie on jeden. Dzisiaj na ligowy mecz przychodzą całe rodziny; przychodzą mali piłkarze, klasy sportowe. Siedzą sobie i oglądają widowisko. To na murawie i to na trybunach. – Do tej pory byliśmy chyba na trzech czy czterech meczach – wyjaśnia. „Byliśmy” – tzn. kto? Ksiądz opiekun, ministranci i ich rodzice. Za każdym razem kilkanaście osób. A! – i proboszcz, ks. Jarosław Leśniak.

Mama – sprzeciw

– Jestem przeciwna, boję się za każdym razem, gdy jadą na mecz – przyznaje. Mateusz ma 9 lat, wprawdzie chodził na taekwondo i pływanie, ale kiedyś będzie piłkarzem. – Tak twierdzi. Marzenia trzeba mieć, ale ja sama liczę na to, że mu przejdzie – mówi. Za to Mariusz, mąż i ojciec, jest jak najbardziej za. – Mamy siedmioosobowe auto, więc współpraca z księdzem nawiązała się w sposób oczywisty. Ktoś musi tych ministranckich kibiców zawieźć na ten stadion – ogłasza z rezygnacją.

 

Ksiądz – szkoła

Obraz medialny to jedno, a rzeczywistość to drugie. Ksiądz wie swoje. Zabiera dzieciaki na stadion, bo to nie tylko frajda, to także szkoła jedności, szczególnie między starszymi a młodszymi. Lektorzy wiedzą, że trzeba się ministrantami opiekować, a wspólne przeżywanie czy porażki, czy zwycięstwa – zbliża. Są wspólne tematy na wspomnienia i rozmowy.

Mama – jesień

Na stadionie była tylko raz. Wtedy zachorował Mateusz i szkoda było biletu. – Jestem pod wrażeniem stadionu, jest naprawdę ładny, funkcjonalny, jednak piłka mnie nie interesuje, więc oglądałam wszystko i wszystkich wkoło, jak w teatrze – przyznaje po meczu Śląska z Lechem, jeszcze w wiosennej kolejce. – Tymczasem zaczęła się runda jesienna. Znowu pojadą. Znowu stres, ale wiem, że z małym piłkarzem nie wygram. Zresztą ten naprawdę ma bzika na punkcie piłki: gazety, wiadomości, relacje w TV na żywo. Kiedyś dostał koszulkę Messiego – poszedłby w niej wszędzie, nawet do ołtarza – opowiada.

Ksiądz – spiker

Oczywiście są mecze podwyższonego ryzyka, ale ochrona działa sprawnie. – Zresztą przecież nie jesteśmy jedynymi – zastrzega. Ministrancka paczka kibiców też wie, o co chodzi. Patrzą na histeryczne relacje, ociekające krwią nagłówki gazet i zastanawiają się, czy aby reporterzy byli na tym samym meczu, co oni. A nawet jeśli nie zawsze jest różowo, to i tak tej radości, gdy spiker ogłasza: – Dzisiaj na meczu będą ministranci z Matki Kościoła w Dzierżoniowie – nic i nikt im nie zastąpi. Więc pojadą i teraz.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg