Gdy rodzice dowiadują się, że ich dziecko jest nieuleczalnie chore, w ich życiu zmienia się wszystko. Jeszcze dramatyczniejsza jest chwila, gdy wiadomo, że szpitalne leczenie trzeba zakończyć, bo nic już nie pomoże.
– Tak było z nami. Teraz jeżdżę z Jasiem na basen. Tam spotykam mamy, które przychodzą do syna, przytulają, całują go. Nie przeszkadza im to, że ma sondę w nosie, przekrzywioną główkę, nie reaguje – opowiada pani Magdalena. Rok temu fundacja zorganizowała w wakacje trzydniowy wyjazd do ośrodka w Jałowcowej Górze położonego niedaleko Dobczyc i dostosowanego do potrzeb osób niepełnosprawnych. Ci, którzy byli na nim po raz pierwszy, mówią, jak wiele im dał. To było przede wszystkim spotkanie z ludźmi, którzy żyją podobnymi problemami, i możliwość poczucia, że nie jest się samemu. Wtedy często nawiązują się trwałe znajomości i przyjaźnie. W tym roku odbył się z kolei piknik rodzinny.
By nie byli sami
Hospicjum „Alma Spei” opiekuje się obecnie 30 dzieci w ich rodzinnych domach. Część z nich mieszka w Krakowie, inne w Proszowicach, Andrychowie, Brzesku, Słomnikach, Wolbromiu. – To jest maksymalna liczba dzieci, którym możemy zapewnić pomoc na najwyższym poziomie. Każdy lekarz – a jest nas pięcioro, w tym anestezjolog, pediatra ze specjalizacją kardiologiczną i troje pediatrów – zna każde dziecko. Jesteśmy zespołem, do którego każdy wnosi coś dobrego. W hospicjum pracuje też 5 pielęgniarek, 3 fizjoterapeutki, psycholog, pedagog – opowiada doktor Musiałowicz. W sumie w ciągu lat istnienia „Alma Spei” opieką paliatywną otoczyła 80 dzieci. Jej pracownicy w zmaganiu się z chorobą towarzyszyli zarówno im, jak i rodzicom. Tym ostatnim pomagali także w przeżyciu śmierci dziecka i żałoby.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |