– Do Józefa Bóg przyszedł we śnie. A on się nie zastanawiał, czy to był sen, czy nie sen. Miał pewność. Był mężczyzną konkretnym – wstał i zrobił, co mu Pan polecił. Maryja pozwoliła mu być decyzyjnym w domu. I o to w małżeństwie chodzi! – mówią Anita i Krzysztof.
– Wprowadziliśmy się do teściów – mówi Ania. – Byłam wściekła, że ze wszystkim Krzysiek szedł najpierw do rodziców, a dopiero później do mnie. Krzysztof: – Na nasze szczęście jesteśmy z tego pokolenia, które uważa, że jak rzecz się zepsuła, to się ją naprawiało, a nie kupowało nową czy wymieniało na inny model. Wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak wielką moc ma sakrament małżeństwa. Zaręczyliśmy się w Kalwarii Zebrzydowskiej. A nasze narzeczeńskie obrączki zostawiliśmy koło ołtarza przy kaplicy... Drugiego Upadku. Maryja ochrania nas cały czas...
Czas walki i narodziny
Pierwsze cztery lata były czasem walki. Niewiele się układało. – Mój szef, Tadzio Woźniak, „molędził”, żebyśmy wstąpili do Domowego Kościoła – mówi Anita. – Krzysia kuzyn z żoną też już tam byli i „pech chciał”, że mnóstwo małżeństw z Grupy Apostolskiej przeszło właśnie do oazy rodzin. Dołączyli do nich. I to były ich prawdziwe „narodziny na nowo”. – Zawsze mówię małżonkom, którzy mają zamiar wstąpić do jakiejkolwiek wspólnoty przy parafii, że oni nic nie stracą – podkreśla Krzysztof. – Bo nareszcie kobiety patrzą na małżeństwo ewangelicznie i wiedzą, jak powinno ono wyglądać, kim powinien być mąż. Bo zazwyczaj robią z nas pantoflarzy – za nas podejmują decyzje. A nam jest tak wygodnie. Bo po co ja mam się szarpać – siedzę w kącie i jak nie wyjdzie, to mam pole do popisu: „A nie mówiłem! Sama tak chciałaś!”.
– Wola Boża w naszym życiu to fakt, że stworzył nas kobietą albo mężczyzną – mówi Anita. – Jestem kobietą, żoną i matką. To jest naturalne. A dokoła mówią, że najważniejsza jest samorealizacja, spełnianie siebie. A wolą Boża jest moja płeć i konsekwencje tego faktu. To najlepszy Boży plan wobec każdego z nas. – Jako para diecezjalna widzimy tu dla nas duże pole do popisu – dodaje Krzysztof. – Pokazywać zadania męża i żony zgodne z wolą Bożą i cieszyć się z tych zadań. Bo to nie jest krzywda, którą nam Pan Bóg zrobił – On nam dał wszystkie predyspozycje, żeby być dobrym mężem, dobrą żoną.
Tyrybonowie przywołują słowa ks. Edwarda Stańka, który, jak mówią, „dużo namieszał” w ich życiu. – Zdumiewa nas, jak opisuje Maryję, która na pewno głęboko przeżyła poznanie z Panem Bogiem. To do Niej przyszedł anioł, a do Józefa we śnie przyszedł Bóg. A on się nie zastanawiał, czy to był sen, czy nie. Miał pewność. Był mężczyzną konkretnym – wstał i zrobił co mu polecono. Maryja pozwoliła mu być decyzyjnym w domu. I o to w małżeństwie chodzi! – Facet jest bodygardem, ochroniarzem, kiedy mu się na to pozwoli, i wtedy życie jest prostsze – mówi Anita. – U nas, kobiet, zawsze wygrywa serce. Nieraz mówię: „Patrz, Krzysiu, tu ludzie głodują, tam też, jak im pomóc?”, i serce mi pęka. A Krzysztof racjonalnie: „Całego świata nie zbawisz, a rozejrzyj się w otoczeniu, popatrz na sąsiada, który potrzebuje wsparcia”. Krzychu stawia mnie do pionu. – Ania ma serce, i to bardzo mądre serce. Dlatego przy niej mogę być mężczyzną – dodaje Krzysztof.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |