Umarliście, ale znów żyjecie

Garść uwag do czytań na V niedzielę Wielkiego Postu roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.

„Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?” Wokół tej deklaracji i pytania Jezusa koncentruje się cała opowieść o wskrzeszeniu Łazarza. Skąd takie przypuszczenie?

Nie wnikając w rozważania na temat struktury tekstu można zauważyć, że cała sprawa ze śmiercią Łazarza i jego wskrzeszeniem to pewien pokaz. Z początku Jezus jakby lekceważy chorobę Łazarza czy wręcz czeka na Jego śmierć. Potem idzie do Betanii wbrew obawom swoich uczniów. Dlaczego idzie? Bo Łazarz zachorował i umarł aby się objawiła chwała Boża. Bo zasnął, więc trzeba go obudzić. Przychodząc do Betanii wie już więc po co tam jest; wie co ma zrobić. Objawić chwałę Boża, obudzić ze śmiertelnego snu swojego przyjaciela. Mimo to wdaje się w rozmowę. Jakby dopiero trzeba Go było przekonywać. Najpierw z Martą, potem Marią.  Właśnie w rozmowie z tą pierwszą pada zacytowane na wcześniej stwierdzenie. I na potwierdzenie prawdziwości tych słów Jezus wskrzesza Łazarza.

Każdy kto wierzy w Jezusa, choćby i umarł, będzie żyć. Na wieki. Trzeba dowodów? Jest nim przywrócony do ziemskiego życia Łazarz. On naprawdę umarł. Jego ciało już się rozkładało. Ale gdy Bóg chce, nawet śmierć nie jest ostatecznym wyrokiem. Czy ty, czytelniku Ewangelii, w to wierzysz? Wielu Żydów, którzy widzieli co się stało, uwierzyło.

Gdy czytać tę Ewangelię w kontekście pierwszego czytania  uderza dosłowność obietnicy Jezusa. To nie jest jakaś przenośnia mająca dać nadzieję. To nie jest nawet – jak  czytamy w poprzednim rozdziale Ewangelii Jana, w mowie o Jezusie Dobrym Pasterzu – jakieś życie w obfitości, o którym trudno powiedzieć czym właściwie jest. Tutaj życie to życie. Nie przenośnia. Podobnie jest gdy spojrzy się na tę scenę z perspektywy zapowiedzi z drugiego czytania. Obietnica, która przedstawia Rzymianom święty Paweł to nie mrzonka. Widomym znakiem że tak może być jest „obudzenie” Łazarza.

To główna myśl tej Ewangelii. Warto chyba jednak jeszcze zwrócić uwagę na drobiazgi.

  • Najpierw to zdanie w odpowiedzi na obawy uczniów, by wracać do źle nastawionej wobec Jezusa Judei „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła”. Całkowita niezależność. Jestem w ręku Boga i dopóki On nie pozwoli, nic Mi się nie stanie. W pewnym jednak momencie pozwoli. W Ogrójcu, przy swoim aresztowaniu karcąc próbującego go bronić Piotra Jezus powie: „Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?”. Zgadza się, że jeśli teraz tak trzeba, to trudno. Ciekawiej zostało to wyrażone w Ewangelii Łukasza. Do arcykapłanów dowódcy straży świątynnej i starszych, którzy wyszli przeciw Niemu Jezus powie: „Wyszliście z mieczami i kijami jak na zbójcę? Gdy codziennie bywałem u was w świątyni, nie podnieśliście rąk na Mnie, lecz to jest wasza godzina i panowanie ciemności” (Łk 22, 52b-53).
     
  • Zdanie które pada z ust Didymosa: „Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć”. Odważna decyzja. Potem przychodzi scena w Ogrójcu, w której Piotr w obronie Jezusa dobywa miecza. A potem on i Jan idą za Jezusem aż na dziedziniec domu Arcykapłana. Z tej perspektywy traktowanie Apostołów jak zalęknionych głuptasów – jak to się czasem robi  – wygląda na dość naciągane.
     
  • Trochę dziwi, że obie siostry mówią do Jezusa dokładnie to samo. Przynajmniej w pierwszym zdaniu:  „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. W takim powtórzeniu można domyślać się pewnego zabiegu kompozycyjnego. Nie mam jasnego pomysłu, o co chodzi. Na pewno jednak podkreślone zostaje w ten sposób doczesne spojrzenie na sprawę przez Martę i Marię. Marta wie, że jej brat kiedyś tam zmartwychwstanie, ale boli ja tu i teraz. Maria po prostu płacze…. Może to podkreślenie, że Jezus, który jest zmartwychwstaniem i życiem, jest odpowiedzią na bardzo konkretne ludzkie bóle, a nie na tylko mglista nadzieją na odległą przyszłość?

5. W praktyce

  • Chrystus jest zmartwychwstaniem i życiem. To nie jest tylko jakaś mglista nadzieja na odległą przyszłość, którą mocniej uświadamiać sobie mamy tylko na pogrzebach. To coś, co powinno przenikać nasze codzienne życie. Coś, co powinno nas motywować do tego, żeby – jeśli trzeba – tracić swoje życie na tym świecie w duchu przekonania, że przecież mamy inne, lepsze. Chrześcijanie często żyją zapatrzeni tylko w ten świat. Starają się rozwiązać problemy tego świata. Chcą tu zwyciężać.  Nie widzą wieczności. Tymczasem mogą już dziś żyć w jej blasku...

    Warto dodać w nawiązaniu do czytań dwóch ostatnich niedziel: spotkanie z Jezusem zaspokaja pragnienie, spotkanie z Jezusem otwiera oczy, spotkanie z Jezusem daje życie wieczne. Powinno być po nas widać, że spokojni jesteśmy o nasze pragnienia, że widzimy więcej i szerzej niż inni i że żyjemy nadzieją życia wiecznego. Ciaśniactwo i chrześcijanin to powinna być sprzeczność.
     
  • W Ewangelii uderza wielkie zaufanie Jezusa do tego, że zawsze jest w ręku Boga. Co ma być, to będzie. To wielkie wyzwanie dla chrześcijan. By mniej kombinowali czysto po ludzku, a bardziej zaufali Bożej opatrzności. Bez wiedzy Boga włos z głowy nam nie spadnie. A jeśli on wie i nie broni, to widać tak w tej chwili musi być...
     
  • W nawiązaniu do drugiego czytania warto zastanowić się, czy prowadzę życie według ducha (czy Ducha). Konkretniej? Kogo stawiam w swoim życiu na pierwszym miejscu. Jezusa czy siebie. Wbrew pozorom to nie jest łatwe pytanie. Ważna jest bowiem nie odpowiedź teoretyczna, ale fakty.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg