Szpital nie z tej ziemi…

Jak leczy się w Szpitalu św. Rodziny w Warszawie? W dzień odwołania jego dyrektora, prof. Chazana, warto przypomnieć.


„Ale nie obawiaj się, nikt wam tu krzywdy nie zrobi” – mówił ciepło przerażonej nadal Mirce. „Nie pochowają tu waszego DZIECKA za życia”…


I… przyszedł spokój. Mąż był cały czas z Mirką, która przechodziła kolejne badania. Późny wieczór, rozmowa z lekarzami. Długa rozmowa. I płacz…


– Nagle zniknął płód i potworek, który od 17 sierpnia siedział mi w brzuchu, a wróciło nasze Dzieciątko. Znów machało rączkami i nóżkami – łzy kapią Mirce raz po raz, nie wiadomo: z żalu czy radości. – To wszystko było… nie z tej ziemi!


Mirka w szpitalu została ponad tydzień. Pod stałą kontrolą lekarską, niezmiennie słyszała: „Dziecko żyje, jest silne. I póki co walczy”.


– Poczułam się stabilnie. Gdy wróciłam do domu, mogłam dzięki temu zacząć znów w miarę normalnie funkcjonować. Żyliśmy trochę nadzieją, trochę spokojem, że nikt nam i naszemu dziecku krzywdy nie zrobi. Wiedzieliśmy już, że to są wspaniałe chwile, w których jesteśmy razem z naszym dzieckiem. Mieliśmy świadomość, że może umrzeć w każdej chwili. Ale teraz jest bezpieczne. Świadomie zrezygnowałam z amniopunkcji – takie badanie i tak nie pomogłoby dziecku.


Przez cały czas pobytu w domu z Mirką kontaktowała się dr Ewa Prokop. – Pisała do mnie, rozmawiałyśmy przez telefon. To był dla mnie absolutny szok, bo przecież za takie „usługi” gdzie indziej to się lekarzowi płaci. Kosmos!


Po miesiącu, 17 września, Nowakowie wrócili na oddział. Na patologię ciąży. Następnego dnia zaplanowane były kolejne badania: w tym USG. – Ale ja czułam niepokój. Prosiłam o USG wcześniej. Zgodzili się, przyspieszyli badanie…


Tak. Serce nie biło. Do Mirki prawda docierała z trudem.


– Nie wiedziałam, o czym lekarz mówi. Myślałam, że są jakieś problemy z serduszkiem. Że tak definitywnie przestało bić? Nie do uwierzenia… – Mirka mówi bardzo cicho.


Tłumaczono jej wszystko spokojnie, delikatnie. Pytano, czy Mirka chce zostać sama, czy być z mężem. Czy potrzebna jest jej opieka lekarska.


Przyszedł, pilnie wezwany, drugi lekarz, dr Rafał Dziąg. Potwierdził, że dziecko Nowaków umarło. A potem zaczął rozmawiać z jego ojcem, z Jarkiem.


– To było takie… wzorcowe. I dobre. Mimo późnej godziny ja miałam przy sobie dr Ewę, a dr Dziąg wszystko spokojnie tłumaczył mężowi. Miałam też do dyspozycji psychologa, choć go nie potrzebowałam. W całej tej trudnej sytuacji czułam się bezpiecznie i pewnie.
 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg