Znalezione na śmietniku. Często bez rąk czy tułowia. Gdy trafią do pani Józefy, ożywają.
Lalka, do której ma największy sentyment, to ta pierwsza, w panieńskiej, czerwonej sukience. I choć kolorowe modelki nieczęsto opuszczają swój pokój, znaleźli się i tacy, którzy zapragnęli, by ta wyjątkowa pasja ujrzała światło dzienne. – Ciocia została włączona do projektu, w którym seniorzy uczą młodych – tłumaczy pani Bożena. – Byłyśmy już dwa razy w szkołach w Boguszycach i w Pukininie, żeby zaprezentować część kolekcji i zachęcić dzieci do szycia. Uczniowie przywieźli swoje lalki i skrawki materiałów i świetnie radzili sobie z wykrajaniem i szyciem. Mamy bardzo zdolną młodzież.
Chodzący folklor
„Dzięki swoim pasjom imię i nazwisko mojej babci pojawia się w książkach, gazetach i internecie. Kultura to właśnie tacy ludzie jak ona, bo bez nich ludowość i folklor już dawno by nie istniały” – napisała w jednym ze szkolnych wypracowań Natalka, wnuczka pani Józefy. Bo kolejną pasją, jaka wyróżnia tę starszą kobietę z tłumu, jest jej miłość do pieśni tradycyjnych. Nauczyła się ich w młodości od matki i ciotki, a potem godzinami wyśpiewywała je na polach podczas pasania gęsi i krów. Często zapraszana była na wesela, gdzie zabawiała weselników, umilała czas błogosławieństwa młodej pary, występowała podczas oczepin, a dzięki niezwykłemu poczuciu humoru często była autorką komicznych scenek i skeczy. – Kiedyś nie było wesela we wsi, żeby ciocia nie była zaproszona – opowiada pani Bożena. – Jeszcze rok temu na weselu mojego syna weszła na scenę i zaśpiewała ludowe pieśni – śmieje się.
Pani Józefa narzeka, że dobre czasy już minęły, że teraz muzykanci na weselach nie dadzą nikomu dojść do głosu. Jednak krawcowa i pieśniarka nadal nie rozstaje się ze sceną. Kiedy 10 lat temu we wsi powstawał zespół „Dzieciaki z Boguszyc”, Maria Heinn, kierownik zespołu, wprowadziła utwory pani Józefy do repertuaru. Tak zaczęła się jej przygoda z dużą sceną i występami przed liczną publicznością. W wełniaku, który sama sobie uszyła, objeżdża festiwale w Mińsku Mazowieckim, Bukowinie Tatrzańskiej, Kazimierzu Dolnym i wielu innych miastach, zdobywając nagrody i wyróżnienia. Dzięki znakomitej pamięci pani Józefy, wyśpiewywane przez nią pieśni zostały spisane, a przez to ocalone od zapomnienia. Pełna werwy, radosna i z niezawodnym wciąż głosem, cieszy się z każdego kolejnego przesłuchania.
„Babcia, od kiedy występuje, jest weselsza. I mimo że ma prawie 80 lat, myśl, że przyjdzie kolejne lato – czyli czas kolejnych festiwali – jakby ją uskrzydlała” – pisała kilka lat temu zachwycona babcią wnuczka. Bo panią Józefą zachwyca się cała rodzina, która po części przejęła jej pasje i zdolności. Wnuczka pisze wiersze, obie córki szyją, znają też wszystkie pieśni z repertuaru mamy, a ta, która nie żyje, występowała w zespole ludowym. Na 80. urodziny pani Józefy zeszło się ponad 50 osób, rodzina zebrała otrzymane dyplomy w jedną książkę, wnuczka Renata napisała wiersz. A wnuczka Natalka, oddając wypracowanie na temat „Moja mała ojczyzna”, napisała: „Moją małą ojczyzną jest wieś, w której mieszkam, licząca aż... 10 osób! Ale na tym moim małym odludziu można spotkać, a nawet porozmawiać z cudownym »zjawiskiem« kulturowym. Bo czy inaczej można nazwać moją babcię, która podbiła scenę festiwali ludowych i ratuje lalki od zapomnienia?”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |