Jak Pan Bóg uratował pewną rodzinę

Wydawało się, że doszli do kresu. Rozstali się, a jednak wydarzyło się coś, co sprawiło, że są razem. Uznali, że to doświadczenie jest tak ważne, że muszą się nim podzielić z innymi.

Wyprowadź się

Ola: – Urodziła się Pola, nie czułam wsparcia, byłam samotna w wychowywaniu dzieci. To było dla mnie bolesne. Konflikty trwały. W tym czasie zachorował na raka mój tata. To był październik, miesiąc różańcowy. Chodziłam z trójką dzieci dwa razy w tygodniu do kościoła odmawiać za tatę i rodzinę Różaniec. W kościele była drewniana figurka Maryi, którą rodziny po kolei otrzymywały na pewien czas do domu. Którejś niedzieli ksiądz figurkę dał nam. Postawiłam ją w domu na oknie, obok kwiatki. Jak przyszedł Marcin, zaczął strasznie krzyczeć, że tej Matki Bożej w domu nie chce, że chce mieć wolność wyznania. Wysłałam mu SMS-a, że ma się wyprowadzić.

Marcin: – Jak zobaczyłem tę figurkę, poczułem złość. Napięcie emocjonalne było tak mocne, że już dalej nie mogłem. Wyprowadziłem się. To było dla mnie bardzo trudne, bolesne. Szczególnie rozstanie z dziećmi. W soboty i niedziele przyjeżdżałem do domu i zajmowałem się dziećmi, Ola wtedy wyjeżdżała. To trwało ze dwa lata.

Ola: – Zostałam sama z dziećmi, Byłam wyczerpana fizycznie. Gdy Marcin przyjeżdżał po dzieci, napięcie między nami wciąż było bardzo duże. Myślałam o rozwodzie i o unieważnieniu małżeństwa. Mimo wszystko oczekiwałam, że coś się zmieni. Ksiądz tłumaczył mi, że to oczekiwanie ma sens. Nie tyle czekałam, że Marcin wróci, ile że się nawróci. Miałam wewnętrzne przekonanie, że jak się nawróci, to wówczas powróci do mnie i dzieci. Gdy w moim sercu zrodziła się Boża wolność, gdy zrozumiałam, że mogę kochać Marcina bez względu na to, czy on z nami będzie, czy nie, zaczęłam się modlić o jego nawrócenie.

Nie wiem, jak to się stało

Marcin: – Mieszkałem sam. Zrozumiałem, że z mojej wizji życia, którą miałem 10 lat temu, zostały ruiny, nie ma co zbierać, sięgam dna. W jednej chwili straciłem rodzinę i pracę. Czułem się bardzo samotny. Zacząłem szukać pomocy. Kiedy dziś myślę o swoim nawróceniu, mogę wskazać kilka czynników. Zacząłem intensywnie czytać książki. W jednej było dużo cytatów z Biblii. Kupiłem Pismo Święte i je czytałem. Gdy kiedyś przechodziłem obok kościoła św. Anny, zapragnąłem wejść do środka. Wszedłem, posiedziałem trochę. Potem poszedłem drugi raz, trzeci. Coś zaczęło we mnie kiełkować. Poszedłem do św. Anny i powiedziałem księdzu, że po ponad 20 latach chciałbym się wyspowiadać. Zaproponował mi spotkanie później. W tym czasie pobiegłem do domu i zapisałem kilka stron moich grzechów. Wróciłem do kościoła. Ksiądz wziął mnie do pokoju i zacząłem się spowiadać. Wszystko ze mnie spływało, cały brud. To było bardzo ważne doświadczenie w moim życiu.

Spowiadałem się półtorej godziny, na koniec dostałem książkę i różaniec. Od tego momentu zacząłem chodzić do kościoła, co tydzień do spowiedzi. Każde nabożeństwo było dla mnie czymś niesamowitym. Widziałem swoje grzechy i chciałem to zmienić, być czysty. To był początek drogi, bo dalej upadałem, grzeszyłem, ale wracałem. Niesamowite dla mnie było to, że ja, ateista, który szydził z księży, chcę się modlić. Pojechałem na modlitwę wstawienniczą, kilka osób nade mną się modliło. Następnego dnia obudziłem się wcześnie rano i czułem, jakby wokół mnie był jakiś kokon energii. Odczuwałem ogromny spokój i radość. Modlitw wstawienniczych było później więcej. Jestem wdzięczny osobom modlącym się za mnie. Nie wiem, jak to się dzieje. Nawracam się krok po kroku.

Wybaczam ci

Marcin: – Zacząłem otwierać się na Olę, ale wciąż miałem do niej dużo żalu. Jednak nawracając się, zobaczyłem masę swoich grzechów, i to pozwoliło mi wybaczyć jej. Jednocześnie zacząłem zmieniać swoje podejście. Zrozumiałem, że czasem mogę zrezygnować z siebie, z tego „ja”, „ja”, „ja”. Wybaczając Oli, zrozumiałem, że powinienem zaakceptować ją taką, jaka jest. Poczułem ogromną wartość rodziny, że dla niej jestem w stanie zrezygnować z egoizmu. Myślę, że przewartościowałem swoje życie. Wiosną tego roku Ola powiedziała, że na stałe wyjedzie do mamy. Odebrałem to jako jej krzyk rozpaczy. Powiedziałem, że chcę wrócić. Ola się zgodziła. Wszystko jest inaczej. Zaczynamy tworzyć wspólnotę, o którą jej chodziło. Razem chodzimy do kościoła, modlimy się. Oczywiście problemy pozostały, kłócimy się, mamy ciche dni, ale zupełnie inaczej to przeżywamy. Czuję, że Bóg nam pomaga. Gdy jest między nami źle, zaczynamy wspólną modlitwę i złość ustępuje, pojawia się jedność. Bez mojego nawrócenia, bez Boga, którego działania doświadczam, tego by nie było. To mój początek drogi, czuję się jak w pierwszej klasie, uczę się modlitw. 

Ola: – Dostrzegałam, że wiara się w nim budzi. Wybaczyłam mu, wiedziałam, że jest to od Boga, bo sama z siebie nie byłabym w stanie. Całą złość, nienawiść, to, co było w przeszłości, zabrał Bóg. Mogłam spojrzeć na Marcina z miłością, której sama z siebie nie znałam. Nawet jak rozmawialiśmy o bardzo trudnych sprawach, czułam się, jakbym miała wokół siebie szklaną ochronę i to wszystko nie raniło mnie jak przedtem. Dzieci potrzebowały ojca, okazało się, że ja potrzebuję męża. Od pół roku znów jesteśmy razem. Chcieliśmy wziąć ślub kościelny dwustronny, ale okazało się, że nasz sakrament jest ważny. Po 11 latach małżeństwa poszliśmy na kurs przedmałżeński. Na pielgrzymce z księdzem Szpakiem odnowiliśmy przyrzeczenia małżeńskie. Teraz jest między nami inaczej. Gdy się kochamy, trudno długo trwać w zagniewaniu. Nie wiem, jak przeżyliśmy te 11 lat bez Boga. Jestem pełna wdzięczności za to, że ocalił naszą rodzinę, że wyciągnął nas z bagna. Bóg popycha mnie do pracy nad sobą, ale to, co najważniejsze, rodzi się w relacji z Jezusem. To On jest dzisiaj najważniejszą częścią mojego życia.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg