– Dzieci są dla nas źródłem radości, a nie czymś złym, czego należy się bać. Mam dużą rodzinę i nie czuję się, jakbym robił coś nadzwyczajnego. Jestem szczęśliwy – mówi Jerzy Patelka.
Katarzyna i Jerzy Patelkowie są małżeństwem od 28 lat i mają ośmioro dzieci: Przemysława, Radosława, Dobrosławę, Jarosława, Miłosławę, Bogusławę, Bożesławę i Tosławę, i mieszkają w Nowej Soli. Katarzyna jest anglistką, uczy w liceum ogólnokształcącym. Jerzy z wykształcenia jest polonistą, ale pracuje w zakładzie usług kserograficznych i pieczątkarskich oraz uczy wychowania do życia w rodzinie w nowosolskiej szkole katolickiej. Kiedy się pobrali, zakładali, że chcą mieć czworo dzieci. Okazało się jednak, że Pan Bóg ma wobec nich inne plany.
Śmierć, która dała nam życie
Małżeństwo straciło swoje pierwsze dziecko. – To był dla nas szok, bo lekarze powiedzieli wtedy, że możemy już nie mieć dzieci. Pan Bóg dał nam jednak dziecko. Kiedy urodził się pierwszy syn, Przemek, poszliśmy na spotkanie neokatechumenatu i tam usłyszeliśmy, by nie bać się dzieci – mówi Katarzyna. – Zaplanowałem sobie, ile będę miał dzieci, ale nigdy nie pomyślałem, jak na moje życie patrzy Pan Bóg. To śmierć dziecka przewartościowała je – dodaje Jerzy.
Rodzice stali się otwarci na potomstwo. Pierwsze, drugie, trzecie… i kolejne dzieci przyjmowali z ogromną radością. – Największy szok jest podczas przejścia z jednego dziecka na dwójkę i trójkę, bo nagle jest dzieci więcej niż nas, rodziców, a potem jest już tylko fajniej. Widzimy, że im nas więcej, tym weselej i lepiej. Kiedy któreś dziecko wyjeżdża, zaraz robi się pusto – mówi mama. – Dzieci mają imiona wymyślone przez tatę słowianofila. Wszyscy na „sław” i „sława”, więc jak wołam: „Sławki do domu!”, to wszyscy biegną – śmieje się.
Małżonkowie zapytani o trudności i problemy, z jakimi wielu dziś kojarzy się wielodzietna rodzina, odpowiadają, że z Bożą pomocą wszystko udaje się poukładać. – Lubimy wyzwania! Bardzo pomaga nam Kościół. Wiem, że Pan Bóg nas prowadzi, bo po swojemu ja tego wszystkiego nie ogarniam – tłumaczy Katarzyna. – Nie czuję się, jakbym robił coś nadzwyczajnego. Każdy z nas ma w sercu odbicie Bożej miłości. Ta miłość jest przede wszystkim płodna, a nasze serca pełne są uczucia, które możemy ulokować w najlepszym skarbie – naszych dzieciach. One nie są czymś złym, czego trzeba się bać, ale są radością i szczęściem – uzupełnia Jerzy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |