Polacy mieszkający obecnie w Rumunii zachowali swą tożsamość dzięki dwóm wspólnotom – Kościołowi katolickiemu i Związkowi Polaków.
Kościół był z nimi nieprzerwanie od początku. Założony w 1903 r. Związek Polaków miał przerwę w działalności. Na początku lat 50. ub. wieku został rozwiązany przez komunistyczne władze Rumunii. Odrodził się po obaleniu dyktatury Ceauşescu. Dzisiaj może pochwalić się imponującym dorobkiem. Nie byłoby jednak Związku Polaków, gdyby nie było Polaków.
Pleszy dzień powszedni
Rumuńskie prawo stanowi, że miejscowości, w których mniejszości liczą co najmniej 20 proc. populacji, mają obok nazwy rumuńskiej również ustaloną urzędowo nazwę w języku mniejszości. 8 miejscowości na Bukowinie zamieszkanych przez mniejszość polską spełnia ten warunek. Są to: Bulaj (Bulai), Kaczyka (Cacica), Majdan (Maidan), Pojana Mikuli (Poiana Micului), Runk (Runcu), Nowy Sołoniec (Soloneţu Nou), Wikszany (Vicşani) i Plesza (Pleşa). Prawie wszystkie położone są malowniczo w dolinach, tylko Plesza rozłożyła się na górze. Potomkowie założycieli Pleszy utrzymują, że to z powodu wyjątkowej urody ich dziewczyn – dla ochrony ich dziewiczej czci roztropniej było ulokować wieś na górze. Mieszkańcy pozostałych wsi, pukając się dyskretnie w czoło, twierdzą z kolei, że trzeba było mieć coś z głową, żeby tak się usadowić, by mieć do domu pod górę.
W Pleszy mieszka prawie 70 rodzin. Sami Polacy. Wieś powstała w 1835 r. jako druga osada polskich górali na Bukowinie. Są tam kościół, cmentarz, sklep spożywczy i nowiutki, imponujący Dom Polski, postawiony na miejscu starej drewnianej szkoły. Ludzie żyją z lasu i rolnictwa. Marny z tego dochód, więc co najmniej połowa młodych pleszan pracuje za granicą. Jedni sezonowo, inni na stałe.
Ludzie w Pleszy są otwarci i rozmowni. Przyjemnie jest iść przez wieś i rozmawiać z nimi. Pani Aniela szła właśnie na łąkę przewracać siano. Jest wdową. Samodzielnie prowadzi gospodarstwo, na które poza ziemią składają się dwie krowy, dwa byki, kilka świń i drób. Musi sobie radzić, bo synowie wraz z żonami przez znaczną część roku pracują za granicą. Mają pracę sezonową, w rolnictwie. Kiedy wyjeżdżają, babcia Aniela zajmuje się wnukami. – Ciężko, ale widać sens tych rodzinnych wysiłków – mówi. Za zarobione pieniądze synowie budują w Pleszy nowe domy.
Genowefa i Ludwik Majerikowie dochowali się sześciorga dzieci, w tym bliźniaków. Tylko córka Agata mieszka w Pleszy, w nowym domu. Pozostałe dzieci wyemigrowały: dwoje mieszka w Hiszpanii, troje w Portugalii. – Jeden z synów w Hiszpanii pracuje pod Kordobą przy pięknych koniach, drugi jest kierowcą. Dobrze im się powodzi, dorobili się własnych domów.
Pani Genowefa czasem jeździ do dzieci i wnuków. Jej szczególną dumą jest wnuk Gabriel, który dzieciństwo spędził z babcią w Pleszy. Gabriel ma teraz 14 lat i biegle mówi pięcioma językami: polskim, rumuńskim, portugalskim, hiszpańskim i angielskim. Pani Genowefa prowadzi dom, szyje, haftuje, piecze pyszne ciasta i robi krzepkie nalewki. Z dumą prezentuje bukowiński strój, który uszyła dla wnuczki. I ze smutkiem dodaje, że wnuczka jest z rodzicami w Portugalii. Nigdy go nie założyła. A teraz wszystko zrobiło się dla niej za małe.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |