Poczęcie dziecka metodą in vitro będzie odnotowywane przez urzędy stanu cywilnego - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Jak powiedział gazecie kierownik jednego z warszawskich urzędów stanu cywilnego, tak, jak dotąd odnotowywane było uznanie ojcostwa dziecka urodzonego, tak wkrótce wprowadzone będzie obowiązkowe uznanie zarodka. Jeśli dziecko się urodzi, informacja ta będzie dołączana do akt aktu urodzenia. Dzięki temu osoba poczęta in vitro będzie mogła się o tym dowiedzieć (nawet przypadkiem) po ukończeniu 18 lat. Rozwiązanie to ma zabezpieczyć przed sytuacją, w której ojciec dziecka pozostanie nieznany i niezobowiązany do opieki nad nim, choćby tylko finansowej. DGP krytykuje to rozwiązanie, uważając, że może ono uderzyć w samotne matki, a same dzieci z in vitro zostaną w ten sposób "naznaczone urzędniczą bruzdą". Czy słusznie?
- Regulacja, która kreuje obowiązek zamieszczenia w tzw. rejestrze uznań informacji, że oświadczenie koniecznie do uznania ojcostwa zostało złożone przed przeniesieniem do organizmu kobiety komórek rozrodczych jest jak najbardziej prawidłowa i pożądana - uważa ekspert instytutu Ordo Iuris Jerzy M. Ferenz. Dziwi się on nawet kontrowersjom, które powstały w związku z tym rozwiązaniem. - Realizuje ono jedynie założenia ustawy z dnia z dnia 25 czerwca 2015 r. o leczeniu niepłodności, którą tak wiele osób i środowisk zdawało się popierać. Właśnie z treści jej arykułów, tj. 20, 21, czy 32 wynika, że ustawa przewiduje możliwość zastosowania metody in vitro wyłącznie u osób, które pozostają w związku małżeńskim lub we wspólnym pożyciu z osobą odmiennej płci. Jasno na to wskazuje brzmienie przywołanych przepisów, jak np. używanie przez ustawodawcę sformułowania: „mężczyzna, z którym biorczyni pozostaje we wspólnym pożyciu”. A więc na gruncie ustawy wspólne pożycie może oznaczać wyłącznie związek mężczyzny i kobiety. W konsekwencji, niezrozumiały wydaje się argument, że takie rozwiązanie wprowadzono, by uniemożliwić samotnym kobietom oraz parom jednopłciowym posiadanie dziecka metodą sztucznego zapłodnienia. Przecież zabrania tego już sama ustawa, a rozporządzenie jedynie pozostaje w granicach przez nią wyznaczonych - wskazuje ekspert.
Jego zdaniem, regulacja ta nie powoduje stygmatyzacji dziecka pochodzącego z zapłodnienia metodą in vitro, lecz stanowi instrument pozwalający na skuteczną ochronę jego praw, np. prawa człowieka do poznania swojego pochodzenia (a więc obojga rodziców – ojca i matki). Jest ono zresztą poparte szerokim i restryktywnym orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. - Brak właściwej regulacji w tym zakresie, tzn. dozwolenie na brak umieszczania informacji o oświadczeniu ojca, mogłoby prowadzić do jego faktycznego nieujawnienia, a więc nieposzanowania zobowiązań międzynarodowych - uważa Jerzy M. Ferenz.
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.