Koszmar - tak swoją sytuację opisuje małżeństwo z Los Angeles, któremu po zapłodnieniu in vitro urodziło się nie ich dziecko.
Daphna Cardinale jest terapeutką, jej mąż Alexander jest piosenkarzem i autor tekstów. W 2018 r. skorzystali z usług jednej z kalifornijskich klinik in vitro. Że coś jest nie tak, można było zauważyć już podczas porodu. Nowo narodzone maleństwo miało bowiem znacznie ciemniejszą skórę niż jego domniemani rodzice. - Było to tak wstrząsające, że Alexander cofnął się kilka kroków od stołu porodowego i oparł o ścianę - mówi pozew małżeństwa skierowany przeciw klinice in vitro, cytowany przez BBC.
Dwa miesiące później test DNA potwierdził: to nie było ich dziecko. Klinika znalazła parę, która urodziła dziecko państwa Cardinale. Gdy maleństwo miało 4 miesiące, doszło do wymiany.
- Zamiast karmić piersią moje własne dziecko, karmiłam piersią i związałam się z dzieckiem, które później musiałam oddać – stwierdziła Daphna Cardinale podczas konferencji prasowej. Dodała, że wszystko to najtrudniejszy było dla ich siedmioletniej córki, która ma trudności ze zrozumieniem wymiany. Jej rodzice też mają - jak mówią - złamane serca. Obydwoje szukali pomocy z powodu „objawów lęku, depresji i zespołu stresu pourazowego" - mówi pozew, który zarzuca klinice in vitro błędy w sztuce lekarskiej, zaniedbania oraz próbę tuszowania sprawy.
Podobne powództwo przeciw klinice ma zamiar wytoczyć także druga para. Pragnie ona jednak zachować anonimowość.
Podobne sytuacje miały miejsce także w innych krajach, w tym także w Polsce: