Kiedy zbliża się moment przyjęcia Komunii św., do kapłana – a przede wszystkim do Chrystusa – podchodzą wszyscy. Tak blisko, jak się da. Ci, którzy mogą, przyjmują Jego Ciało. Inni otrzymują błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem.
To dla nas bardzo ważna chwila. Pan pochyla się nad każdym z nas, niezależnie od sytuacji, w jakiej jesteśmy – mówi Lucyna, opowiadając o Eucharystiach odprawianych w Starym Refektarzu u wrocławskich dominikanów. Uczestniczą w nich członkowie istniejącego od roku duszpasterstwa osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Nikt tu nie siedzi w kącie; każdy zbliża się do Jezusa – na tyle, na ile w danym momencie jest w stanie.
Ludzie wielkiej tęsknoty
– Szukałem takiego miejsca. Dowiedziałem się wcześniej, że o. Mirosław Ostrowski, który w różnych miastach zakładał podobne duszpasterstwa, będzie we Wrocławiu. Czekałem na to. Chciałem uczestniczyć w takiej formie pracy nad sobą – mówi Marek. We Wrocławiu kiedyś odbywały się spotkania dla osób w powtórnych związkach, potem jednak zanikły. Czy rzeczywiście są niezbędne? Czy „niesakramentalni” nie mogą odnaleźć się także w innych wspólnotach?
– To nie takie proste – tłumaczy Lucyna. – Człowiek w naszej sytuacji ma tam poczucie, że jest „inny”, choćby na wspólnotowych Eucharystiach, gdzie wszyscy przystępują do Komunii św. Czasem to poczucie obcości wynika z jakiejś naszej autocenzury, ale bywa, że członkom tych wspólnot trudno nas zaakceptować. – Trzeba pamiętać, że ludzie żyjący w związkach niesakramentalnych to często osoby mocno zranione. Kontakt z nimi nie musi być łatwy – dodaje jeden z panów. – Bywa, że szukając swojego miejsca w Kościele, sami do końca nie wiedzą, czego chcą. Ja na przykład nie wiedziałem. Czułem jednak potrzebę zbliżenia się. Zrozumiałem, że napotykam na swojej drodze ku Bogu przeszkody, z którymi sam sobie nie poradzę. Dopiero wspólne spotkania, rozmowy w duszpasterstwie, pomogły mi coś tu dla siebie znaleźć. Odżyły we mnie wspomnienia z dawnych lat – choćby Mszy św. odprawianych w górach…
Część osób przynosi ze sobą wielkie napięcia. Wspominają, że chcąc zaangażować się w swojej parafii, wyjść poza niedzielny katolicyzm, natrafiały na niechęć. Niektórzy mówią wręcz o poczuciu „bycia wypchniętym” z Kościoła. Jaki widzą cel spotkań u dominikanów? – Cel mamy wszyscy jeden, ostateczny. Być może w naszej sytuacji częściej zdarza nam się o nim myśleć – mówi jedna z pań. – Z niesakramentalnymi bywa tak, że skoro nie mogą przystępować do Komunii św., to stwierdzają, że w ogóle nie ma po co chodzić do kościoła, na Msze św. A gdy brakuje okazji do pogłębiania wiary, relacji z Bogiem, to – jak ze wszystkimi zaniedbywanymi relacjami – ona słabnie. Myślę, że w naszych pogmatwanych sytuacjach nie ma co obrażać się na Pana Boga, na życie, ale odkryć, że z miejsca, gdzie jesteśmy, też otwiera się przed nami droga ku Niemu – mówi Lucyna.
Ustalić fakty
Spotkania u dominikanów odbywają się dwa razy w miesiącu, w piątki. Otwiera je Msza św. o 19.00 – zwykle odprawiana przez o. Mirosława, opiekuna duszpasterstwa. Potem wszyscy udają się do sali, zasiadają przy wielkim stole z kubkami herbaty i rozmawiają. O czym? – Na pierwszych spotkaniach ojciec tłumaczył nam, jak, zgodnie z nauką Kościoła, wygląda nasza sytuacja – wyjaśniają. To było ważne – obalenie pewnych mitów, dokładne wyjaśnienie m.in. warunków dopuszczenia do sakramentów pojednania i Eucharystii. – Usłyszeliśmy na przykład, że wśród „niesakramentalnych” są tacy, którzy chcą, a nie mogą przystępować do Komunii św., ale są i tacy, którzy mogą, pod pewnymi warunkami, ale nie chcą. Okazało się, że ja należę do tej drugiej grupy – mówi Marek.
Wyjaśniają, że czasem ktoś nie ma przeszkód, by zawrzeć sakramentalne małżeństwo, a z różnych powodów żyje „na kocią łapę”; u innych z kolei są powody, by podejrzewać nieważność małżeństwa. Gdy orzeknie ją Kościół, otwiera to drogę do zawarcia małżeństwa sakramentalnego z inną osobą. Jeśli o takim orzeczeniu nie ma mowy, osoby żyjące w powtórnym związku, chcąc przystępować do sakramentów, mają przed sobą perspektywę seksualnej wstrzemięźliwości: „gdy mężczyzna i kobieta, którzy z ważnych powodów – jak na przykład wychowanie dzieci – nie mogą uczynić zadość zobowiązaniu separacji, postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom, wtedy mogą oni przystępować do Komunii św., przestrzegając jednak obowiązku uniknięcia zgorszenia” – tak wyjaśnia tę kwestię Kongregacja Nauki Wiary w liście do biskupów z 1994 r. Można go odnaleźć w całości, wraz z innymi dokumentami Kościoła dotykającymi tych tematów, na stronie wrocławskiego duszpasterstwa: niesakramentalni.wroclaw.pl.
We wspomnianym liście brzmią również słowa o stosunku Kościoła do wszystkich osób z nieuregulowaną sytuacją małżeńską – o tym, że pasterze winni „dokładać wszelkich starań, aby te osoby poczuły miłość Chrystusa i macierzyńską bliskość Kościoła (…), wzywać do ufności w miłosierdzie Boże i wskazywać im z roztropnością oraz szacunkiem konkretne drogi do nawrócenia oraz uczestnictwa w życiu wspólnoty kościelnej”. – Sprawa sakramentów na pewno każdego z nas nurtuje. Poznaliśmy warunki, jakie musielibyśmy spełnić, by do nich przystępować; każdy w sercu zadaje sobie pytanie, czy byłby w stanie je spełnić i jak by to mogło wyglądać. Jednak nasze spotkania nie sprowadzają się tylko do tej kwestii. Chodzi przede wszystkim o zrozumienie, w co, a raczej Komu wierzymy – tłumaczą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |