O wychodzeniu z bolesnych doświadczeń domu rodzinnego, o zagrożeniu pornografią i o tym, czym jest miłość, z Joshem McDowellem rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz.
Już teraz rodzice narzekają, że gdy dzieci idą do szkoły i dostają pierwszą komórkę czy tablet, tracą kontrolę nad swoimi pociechami. Mają wrażenie, że ktoś inny przejmuje nad nimi władzę. Jak się przed tym bronić?
To wielka odpowiedzialność Kościoła. Zacznijmy od rodziców. Musimy pomóc stworzyć im ciepłe domowe środowisko, w którym dziecko czuje się całkowicie bezpieczne. Tak, żeby mogło się zapytać rodziców o cokolwiek bez obawy, wstydu, osądzania. Każde pytanie dziecka dotyczące seksualności domaga się spokojnej, wyczerpującej odpowiedzi rodziców. Po drugie, Kościół musi pomóc rodzicom. Amerykańscy biskupi katoliccy opracowali niedawno dokument o pornografii pt. „Stwórz, Boże, we mnie serce czyste”. To najlepsza rzecz, jaką czytałem na ten temat.
Zaczyna się od tego, że w dziecku trzeba wytworzyć pierwotny, właściwy obraz seksualności: jak piękne są nasze ciała, dlaczego Bóg stworzył seks, że każdy człowiek jest stworzony na obraz Boga ze swoją wartością, godnością. Ciało musi być szanowane i zachowane w świętości. Seks jest wyrazem prawdziwej miłości pomiędzy mężem a żoną. Musimy już u dzieci w wieku 5–6 lat zaszczepić tę ideę w ich umyśle, ponieważ (statystycznie) w wieku 8 lat zobaczą pornografię. Tylko wtedy będą mogły uchwycić różnicę między oryginałem a fałszerstwem. Jeśli rodzice tego nie zrobili, to dzieci „wygooglują” wszystko. A wtedy już ani Kościół, ani rodzina nie będą autorytetami w tej dziedzinie. Będzie nim internet, który temat seksu powiąże w ich umysłach z pornografią. Trzecia rzecz, musimy zdefiniować, co to jest miłość.
Mówimy mnóstwo kazań i konferencji o miłości.
Tak, ale nadal większość chrześcijan nie umie zdefiniować miłości. Zapytaj wierzących: „Co to jest miłość?”. Niektórzy odpowiadają: „Bóg”. To bez sensu. Bo skoro nie wiesz, czym jest miłość, zdanie: „Bóg jest miłością” nic ci nie powie. Inni wskazują na Hymn św. Pawła o miłości (1 Kor 13). Ten tekst mówi o cechach miłości, o jej owocach, ale nie o tym, czym jest sama miłość.
Czym więc jest miłość?
Odpowiedź jest w tekście z Listu do Efezjan (5,28-29): „Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół”. Jest tu powiedziane, że miłość polega na „żywieniu i pielęgnowaniu”. Żywi się i pielęgnuje ciało, aby osiągnęło dojrzałość. Połączmy to z fragmentem z Łukasza (2,52), gdzie mowa jest o tym, że Jezus wzrastał w dojrzałości w czterech aspektach – umysłowo, fizycznie, duchowo (relacja z Bogiem) i w relacjach z ludźmi. I dodajmy: „Kochaj bliźniego jak siebie samego”. Kochać znaczy prowadzić siebie i innych do dojrzałości – umysłowej, fizycznej, duchowej i w relacjach z ludźmi.
Miłość jest aktem woli. Gdyby miłość była uczuciem, Bóg nie mógłby nam jej przykazać, bo nie można nakazać komuś emocji. Kochać siebie i innych znaczy „żywić i pielęgnować”, czyli „troszczyć się i chronić”. Jeśli cię kocham, to aktem woli decyduję się troszczyć się o ciebie, czyli doprowadzać do dojrzałości i chronić przed wszystkim, co ten proces wzrostu mogłoby zahamować. To jest miłość. Mówisz „Bóg jest miłością”. OK. Co to znaczy? Bóg jest Tym, który mnie „karmi i pielęgnuje”, czyli „troszczy się o mój wzrost i mnie chroni”. Każde przykazanie w Biblii jest pozytywne. Dlaczego? Bo każde przykazanie jest wyrazem miłości Boga, która się o mnie troszczy i mnie chroni. To całkowicie zmieniło mój obraz Boga Ojca.
Tłumaczenie: Piotr Werwiński. Rozmowę przeprowadzono podczas ostatniej wizyty Josha w Polsce w grudniu 2015 zorganizowanej przez Ruch Chrześcijański Mt28.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |