– Zwykła i codzienna, a jednocześnie wciąż namiętna i pełna pasji relacja nie jest nagłaśniana. Chcemy się pokazać i powiedzieć wszystkim dookoła: „Żyjemy ze sobą od lat i, mimo kryzysów, bardzo się kochamy. A takich jak my jest znacznie więcej” – mówi Anna Bialik ze Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich.
Kanapki i kawa do łóżka
Nie wszystkim jednak, tak jak państwu Bielakom, udaje się zbudować trwałą i dobrą relację. Coraz częściej po rozwód sięgają młode małżeństwa, nawet kilka lat po ślubie. Z czego wynika ta tendencja? – Są różne przyczyny. Małżonkowie często nie zmagają się z kryzysem, nie potrafią lub nie chcą go przezwyciężać. Mają trudności z przyjęciem cierpienia, które obok chwil radosnych nieodłącznie towarzyszy wszelkim bliskim relacjom. Zamiast tego odpuszczają i rozglądają się na boki, szukając powierzchownie szczęścia albo oczekują czegoś nowego, bezbolesnego, łatwego, przyjemnego. Tymczasem prawdziwą radość i satysfakcję może dać zmierzenie się z problemem i samym sobą – uważa A. Bielak, zajmująca się terapią małżeństw. – Zdarza się też, że para nie jest w stanie odciąć pępowiny i wciąż na pierwszym miejscu stawia swoich rodziców. Nadgorliwi mama czy tata potrafią przemeblować nie tylko nowe mieszkanie swoich dzieci, ale całe ich życie – zaznacza psycholog.
– Nierzadko powodem rozpadu związku jest tzw. źle postawiona szklanka. To suma niedopowiedzeń, przemilczeń, chowania pod dywan ważnych spraw. Wiele małżeństw nie wyniosło dobrych wzorców z rodzinnych domów. Później powielają błędy rodziców i nie mają do kogo zwrócić się o pomoc, a na terapię decydują się za późno – uzupełnia A. Bialik, prowadząca mediacje rodzinne.
Mimo że nie istnieje jeden doskonały przepis na udany związek, warto pamiętać o kilku ważnych zasadach. – Mimo zaganiania, zmęczenia, płaczącego w pokoju obok dziecka, trzeba pamiętać o drobnych gestach miłości każdego dnia: kanapkach dla męża z dołączonym liścikiem czy kawie do łóżka dla żony w pakiecie z namiętnym pocałunkiem. Świetnym narzędziem do okazywania uczuć są też codzienne esemesy, który pozwalają, mimo dzielących kilometrów, stale podsycać więź między małżonkami – mówi A. Bialik. – Mimo pojawienia się dzieci, należy siebie stawiać na pierwszym planie i wzajemnie doceniać swoje zaangażowanie – dodaje.
Weź udział w naszej akcji walentynkowej!
Harujesz jak wół, czas pędzi jak szalony, mijacie się w domu? Nie pamiętasz koloru oczu swojej miłości? Możesz być pewny/a – potrzebujesz walentynek. Dlatego weź udział w naszej akcji „Kochać. Jak to trudno powiedzieć!”. Prześlij na adres: gdansk@gosc.pl wykonaną samodzielnie walentynkę (w formie elektronicznej, np. JPG), a my umieścimy ją w naszej internetowej galerii. Nadawca będzie mógł przesłać link do niej adresatowi pięknego wyznania. Najładniejszą walentynkę, która zdobędzie najwięcej głosów internautów oraz uznanie jury, nagrodzimy. Szczegóły już wkrótce na: gdansk.gosc.pl.
– Walentynki kojarzą się z młodymi ludźmi i wszechobecnymi, trochę tandetnymi serduszkami. A przecież to święto wszystkich zakochanych. Także tych z 10-, 20- czy 30-letnim małżeńskim stażem. Zachęcam wszystkich do udziału w akcji – mówi Jacek Bielak, małżonek od 24 lat.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |