Zaraz po odzyskaniu świadomości po wypadku Iwona Lis zapytała lekarzy, czy musieli wybierać między życiem jej a córeczki. Usłyszała, że maleńka Ania nie miała szans. Dziś jej fundacja „Forani”, mająca w nazwie imię jej córki, pomaga poszkodowanym w wypadkach. – Jest jak moje dziecko – mówi.
– Wcześniej żyłam bardzo aktywnie, wtedy dostałam wielką lekcję pokory – mówi. Szukając pracy po biologii, zaczepiła się w korporacji sieci telefonii komórkowej: – Dawałam z siebie wszystko, więc powierzono mi zadanie otwarcia pierwszego w sieci salonu franchisingowego w Koszalinie. Awansowałam i przeniosłam się do centrali w Warszawie. Ani przez myśl mi nie przeszło, że kiedyś mogę być od kogoś zależna. Po wypadku nie miałam wpływu na nic. Nie dziwię się tym, którzy w takich sytuacjach wpadają w rolę ofiary – mówi. – Gdybym się pogrążyła w rozpamiętywaniu tego, co mi się przydarzyło, nikt nie miałby mi tego za złe. Ale to inni, wyciągając do mnie rękę, pomagali mi skupić się na tym, co dobre. Mąż był wtedy ze mną i jestem mu za to wdzięczna. Jednak nie udźwignął towarzyszenia mi na dłuższą metę. Mężczyźni w takich sytuacjach bywają słabsi niż kobiety, wolą wybierać odejście. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez psychiatrów, tylko 25 proc. zostaje z kobietami w takim stanie, w jakim ja wtedy byłam. Po dwóch latach rozstaliśmy się, ale przeżyłam już gorsze rzeczy, więc przyjęłam i to, co dał mi Pan Bóg.
Po raz pierwszy stanęła na nogi 2 kwietnia 2005 r., w dniu śmierci Jana Pawła II. Pamięta moment powrotu do życia, kiedy rehabilitantka na chwilę ustawiła ją do pionu. Tego dnia wieczorem usłyszała, że papież nie żyje. Z okna swojego domu widziała, jak ludzie gromadzą się na ulicy jego imienia, ale nie była w stanie nawet ich oglądać. Za to gorąco zaczęła modlić się za jego wstawiennictwem. Wiedziała, jaki miał kult do Bożego Miłosierdzia, dlatego przez kilka miesięcy spała z namalowanym na drewnie obrazkiem Jezusa Miłosiernego pod poduszką. – Już w lutym 2005 postanowiłam nadać sens temu, co się ze mną stało – wspomina. 18 maja 2013 r., w dniu urodzin Jana Pawła II, założyła fundację „Forani” (www.fundacjaforani.org), pomagającą ofiarom wypadków i ich bliskim. W jej nazwie można odczytać ukryte słowa: „Dla Ani”.
Nie jesteś sam
Kiedy potrzebujący pomocy po wypadkach żalą się, że nie dadzą rady się podnieść, ona samą swoją obecnością przypomina, że powinno im się udać. Opowiada, jak przez 5 lat wracała do siebie poprzez rehabilitację, leczenie nie tylko ciała, ale i psychiki. Fundację utrzymuje z własnych pieniędzy, które dostaje z odszkodowania powypadkowego. Na biuro „Forani” wynajęła 25-metrowy pokój przy Marszałkowskiej. Uruchomiła bezpłatną infolinię (22 102 1616) dla poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych, w domu i podczas pracy. Przy telefonie siedzą na zmianę trzy konsultantki – Dominika, Ewa i Natalka, które pomagają potrzebującym ustalić plan działania w sytuacji krytycznej.
W Narodowym Programie Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego zauważono potrzebę kompleksowego wsparcia po wypadkach, którą zapewnia właśnie fundacja. Co roku w wypadkach drogowych jest poszkodowanych ponad 200 tys. osób. Nikt nie prowadzi statystyk wypadków w domu, ale jest ich bardzo dużo. Dotknięci nimi nie wiedzą, gdzie szukać pomocy medycznej i wsparcia psychologicznego. Iwona sama zaczęła studiować psychologię, żeby skutecznie udzielać porad w interwencji kryzysowej. Pierwszą wielką akcją jej fundacji, o której pisały media, było wsparcie fizjoterapeutki z Warszawy, na którą spadł skaczący z siódmego piętra samobójca. Ze zbiórek pieniędzy uzyskali 1 mln 100 tys. złotych, które w całości przekazali na jej leczenie i rehabilitację.
Zwykle poszkodowani telefonujący z prośbą o pomoc tracą głowę, tak jak kobieta, z którą ostatnio rozmawiała. Powiedziała, że ma myśli samobójcze, bo jej mąż leży sparaliżowany po wypadku, a ona musi zajmować się nim i dwójką dzieci. – Oprócz fachowej pomocy potrzebna jej była świadomość, że nie jest sama w tym nieszczęściu – podkreśla.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |