Andriej o bocianich nogach

Ma piętnaście lat i waży piętnaście kilogramów. Wielki to sukces. Bo niedawno jeszcze umierał z głodu.

Obiad dla Andrieja

W Polsce ciągle głodny i bardzo chudy Andriej nadal wymiotował. Trafił na pediatrię, wykonano mu wiele badań. I nic niepokojącego nie wykryto. Obawy i przypuszczenia, że jest ciężko chory somatycznie, nie potwierdziły się. Więc skąd te wymioty? Lekarze wprowadzili Andriejowi sondę bezpośrednio do żołądka, tak by dokarmiać go wysokokalorycznymi mieszankami. I by po prostu... odżył. Ale również z dnia na dzień zamknięty Andriej bez kontaktu zaczynał się zmieniać. Bo gdy wolontariusze, pielęgniarki i lekarze poświęcali mu czas i uwagę – dziecko zaczęło się otwierać. Tak jak otwierały się coraz szerzej i uważniej jego niebieskie oczy. I wyszło na to, że to straszliwa choroba sieroca, brak zainteresowania i odrobiny ciepła stały się dramatyczną przyczyną i chronicznych wymiotów, i permanentnego przerażenia, i zamknięcia. Bo już po kilku dniach w Polsce Andriej zaczął obserwować, artykułować, coś pokazywać, interesować się kolorowymi zabawkami. Oraz – co dla wątłego ciałka istotne – zdecydowanie mniej wymiotował. I to karmienie wprost do żołądka dało efekt: od przyjazdu do Polski, czyli przez niecały miesiąc, Andriej przytył dwa kilogramy. Dwa kilogramy do życia.

Andriej w Gajuszu

Po pobycie w szpitalu Andriej zamieszkał w hospicjum stacjonarnym Fundacji Gajusz. Zrazu przerażony, pojękiwał i popłakiwał. Przytulony i wzięty na ręce przez opiekunkę, szybko się jednak wyciszał. – Teraz, po kilku dniach, nawet po swojemu śpiewa. Lubi muzykę, gdy słyszy radio, jest zadowolony. Gdy radio wyłączymy – sam coś nuci – opowiada pielęgniarka Karolina, bujając Andrieja w wózku. Bo bujanie – delikatne i rytmiczne, też Andriej lubi.

Andriej lubi też pieszczoty i głaskanie po krótkich włosach. Wtedy wodzi za opiekunem wzrokiem, uśmiecha się. Jak dawno nie uśmiechał się do nikogo. – Nie wiadomo tak naprawdę, w jakim stopniu jest upośledzony. I czy jego porażenie mózgowe jest aż tak silne, czy może po prostu dziecko jest skrajnie zaniedbane – mówi pielęgniarka. – Andriej nie ma przykurczy, odruchów bezwarunkowych, sam siedzi w łóżeczku, podaje chudą jak patyczek rączkę. Na którymś etapie życia bardzo został zaniedbany.

Jednak Andriej tym zainteresowaniem, szumem wokół wątłej swej osoby, robi się nieco zmęczony. Zaczyna pojękiwać, popłakuje cicho i bez łez. Kroplówka z obiadem, przezroczystym jak woda, lecz wysokoenergetycznym jak życie, skapuje kalorycznym rytmem. A Andriej pojękuje nadal. Pielęgniarka więc ostrożnie wyjmuje go z wózka. Bierze na ręce. Andriej ufnie przytula się. I milknie. Dobrze mu. – Powolutku, powolutku. Musi dojść do siebie. Najpierw trzeba go odkarmić, a potem ruszymy z rehabilitacją, stymulacją – snuje plany pielęgniarka. A Andriej, już zadowolony, uważnie dotyka jej czarnych włosów. Jakby pierwszy raz w życiu. A może pierwszy raz od niemowlęcych lat. Jeszcze z matką

– Oj, ty pianistą mógłbyś być. Takie masz piękne, długie paluszki – pielęgniarka gładzi Andrieja po rączce. Chudej jak skóra. Białej jak kości.

Wiz(j)a na rok

Andriej ma roczną wizę. Przez ten czas legalnie może przebywać w Polsce. Oczywiście nie jest ubezpieczony, więc koszty jego pobytu, leczenia i rehabilitacji pokrywają fundacje Gajusz i Świt Życia. Co z nim będzie dalej? – To, że nie umarł, z wycieńczenia, głodu, ale i na zapalenie płuc, świadczy o Boskim cudzie i wielkiej woli życia – pewnie stwierdza dr Stolarska. – Gdy sprowadzaliśmy go do Polski, byliśmy niemal pewni, że jego wyniszczenie ma podłoże somatyczne. Że wyleczymy go i będzie mógł bezpiecznie wrócić na Ukrainę. Okazało się, że jego stan ma podłoże psychiczne. Więc jest pewne: jeśli Andriej będzie musiał wrócić – będzie to dla niego traumatyczne doświadczenie. I wyrok. Bo ktoś musi stale być przy nim, a w Załuczu nie ma na to szans

– Będziemy robić wszystko, by mógł w Polsce zostać – mówi twardo Urszula Pacześniak. – Musi się udać!

Andriej się budzi. Lekko uśmiecha. Jedzenie, wykapane wprost do żołądka, z pewnością poprawia mu humor. I te ciepłe ręce opiekunki – I tak to jest. Kilka kalorii więcej, sporo uwagi. I dziecko jest w siódmym niebie – kiwa głową dr Stolarska.

Andriej wodzi niebieskimi oczami za oczami opiekunki. I powoli prostuje chude jak u bociana, długie nogi. Bezpieczny.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg