O trudnej sztuce wychowywania bardzo poranionej młodzieży opowiada Romuald Sadowski.
Agata Puścikowska: Ile lat sprowadza Pan na prostą drogę pokręconą młodzież?
Romuald Sadowski: W zawodzie pracuję już prawie 50 lat. Najpierw pracowałem w męskim Zakładzie Poprawczym w Oryszewie koło Żyrardowa. Od 1992 r. natomiast jestem dyrektorem Schroniska dla Nieletnich i Zakładu Poprawczego dla dziewcząt w Falenicy, gdzie wcześniej przez ponad 11 lat pracowałem jako kierownik internatu. W pierwszym ośrodku panowało przeludnienie, a co się z tym wiąże – były ogromne problemy z przemocą, ukrytym drugim życiem ośrodka. W Falenicy natomiast podopiecznych jest obecnie nieco powyżej 20. Stwarza to optymalne możliwości wychowawcze. U nas jest trochę jak w domu: wchodzisz i pachnie obiadem. Wokół zieleń. Dziewczyny czują się tu po domowemu, co jest akurat dla nich odkryciem nowym, bo domu często nie miały.
Dziewczęta pochodzą z trudnych środowisk?
Najczęściej tak. Mają za sobą traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa, potrzebują gigantycznej pracy diagnostycznej i wychowawczej, leczniczej. Naprawy zarówno ciała – bo wiele ma urazy fizyczne – jak i psychiki. Oraz duszy. Więc fakt, że dziewczyn jest niewiele, cieszy, bo każdej z nich można poświęcić maksymalnie dużo czasu i uwagi, tyle ile potrzebuje.
Skąd bierze się w człowieku potrzeba, by zostać wychowawcą w domu poprawczym?
Moja mama była osobą wrażliwą, pracowitą, wierzącą. Ojciec – wielkim patriotą. Walczył z Niemcami, był ciężko ranny, więziony w obozach. Po wojnie nie wyjechał do USA czy Kanady, chociaż mógł, tylko tu – jako „kułak” – wiązał koniec z końcem, niszczony gospodarczo, prześladowany. Wychowałem się w domu, w którym praca dla innych była codziennością. Chciałem zostać najpierw historykiem, jednak jako „syna kułaka” nie przyjęli mnie na studia. Nie chcę wpadać w tony metafizyczne, ale obecną robotę to mi naprawdę Góra nadała, odpowiednio układając moją życiową drogę. Skończyłem najpierw Studium Nauczycielskie, UW, trafiłem do IPS, gdzie mnie formował prof. Otton Lipkowski, prekursor polskiej pedagogiki specjalnej. To on nam mówił, że mądrości wydumane znajdziemy w książkach, a prawdę o ludziach poznamy, będąc z nimi. Złapałem bakcyla. W praktyce poznawałem zasady, że najpierw trzeba zdobyć zaufanie i nawiązać kontakt, by potem szukać potencjału w młodym człowieku. I na tej bazie tworzyć nowy świat.
Potencjału szukać w... młodym bandycie?
Dla obserwatorów z zewnątrz to bandyci, złodzieje i jeszcze gorzej. Tak ich się ocenia, nie znając prawdy o nich. Bo rzeczywiście robili w życiu złe rzeczy. Jednak nie ma skutku bez przyczyny. Moi wychowankowie doznali wiele zła w swoim młodym życiu: byli bici, maltretowani, gwałceni. Odrzuceni przez najbliższych. Na takich doświadczeniach budowali swój świat i relacje z ludźmi.
Poranione dziewczyny są wrażliwsze...
Wrażliwsze, więc budują grubszy pancerz. I oddają zło, by się bronić. Kiedyś dziewczęta przebywały w zakładach poprawczych głównie za kradzieże. Przemiany społeczno-ekonomiczne jednak spowodowały, że stały się bardziej agresywne w zachowaniu, co przekłada się na czyny. Są też ofiarami „nowości” takich jak narkotyki, dopalacze, dostępność pornografii, ostrej i brutalnej, która krzywdzi je w dwójnasób: mężczyźni traktują je jak „bohaterki” filmów. A potem one „oddają” takie zachowanie. Nie zawsze straszliwe poranienia dają się naprawić, czy chociażby zaleczyć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |