Zacznijcie od zdjęcia. Widzicie starszą, spaloną słońcem kobietę? To 84-letnia mieszkanka Amatrice. W zeszłym roku zmarł jej mąż. Miał 92 lata. Umarł nie ze starości, a pod gruzami własnego domu…
Życie w kontenerach
Pomoc dla Italii polegała na zbiórce środków czystości osobistej, przyborów szkolnych czy sprzętu sportowego. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu trzech Polek mieszkających we Włoszech – Moniki Gabriel, Marty Rzeczkowskiej i Agaty Ogrodowicz – dary trafiły do poszkodowanych z Amatrice, Accumoli i Arquaty del Tronto. Tego lata, znów dzięki Polkom, rodzina z Katowic mogła spotkać się z burmistrzem Amatrice Sergio Pirozzim i mieszkającymi tam ludźmi. Ci wśród gruzów urządzili dla nich ucztę.
– Żaden mieszkaniec nie wyjechał z Amatrice. Żaden nie uciekł. Żaden nie pozwolił pochować ciał swoich bliskich poza Amatrice. Oni żyją ogromną nadzieją – przyznaje Tomasz. – W tej chwili ci ludzie żyją w kontenerach albo w ciasnych domkach. Kontener ma ok. 20 metrów kwadratowych. Dwa łóżka, kuchenka, łazienka. Żyją nadzieją, ale codziennie, kiedy wychodzą z tego kontenera, widzą gruzy…
Odgruzowana została tylko główna ulica wiodąca do wieży kościółka w Amatrice, która stała się symbolem trzęsienia, jakie w ubiegłym roku spustoszyło tę część Italii. To było 24 sierpnia o 3.36 nad ranem. Siła wstrząsu – 6,2 w skali Richtera.
– Wcześniej odbywał się festyn, jeszcze nie wszyscy zdążyli się położyć. A chwała Bogu, że mieli komórki w ręce. To stało się o 3.36, a pierwsza pomoc przyszła do nich ok. 9.00 rano. I oni przy odciętym prądzie, przy światłach z komórek własnymi rękoma odgruzowywali uwięzionych ludzi… – opisują Monika i Tomek.
Wspólnie oglądamy zdjęcia zrobione blisko rok po tragedii. Gruzy, gruzy, jak gdyby wybuchła w tym miejscu jakaś bomba. Jest pomnik poświęcony ludziom, którzy zginęli, popękana szkoła, urząd miejski… w barakach. Widzimy i bank ulokowany w kontenerze, i policję, która stróżuje w Amatrice. Pilnują nie tylko turystów, ale i mieszkańców, którym do głowy wpadłby pomysł odwiedzenia swoich domów i wyciągnięcia spod gruzów dobrze zachowanych ubrań albo pieniędzy.
– Proszę zobaczyć to zdjęcie – wygląda jak naleśnik – tu jest dach, tu pierwsze piętro, tu podłoga, tu parter. Tam z tego domu nikt nie wyszedł – pokazuje Tomasz. Dalej widać dobrze zachowany dom spokojnej starości. Okazuje się, że budynek ostał się tylko z przodu. Jego tył jest cały popękany i jak wszystkie inne budowle nie nadaje się do użytku.
Czy Amatrice ujrzy kiedyś światło dzienne? Choć mocno wierzą w to mieszkańcy, dziś nie robi się tam praktycznie nic. – Zaczynają budować dwa supermarkety wielkości naszej biedronki. Jest i tabacchi (kiosk) w kontenerze, jakiś bar – mówią państwo Chmurowie. – Rząd stawia też takie wielkie hale, namioty z aluminium pokryte grubym plastykiem, gdzie trzymane są zwierzęta. Hodowlą owiec i krów zajmuje się właśnie rodzina opisana na początku tego tekstu. To oni wśród gruzów urządzili dla Polaków prawdziwe przyjęcie.
Tomasz, Monika i Kuba postanowili kolejny raz pomóc Amatrice. Za rok w czasie wakacji do Polski na 10-, 12-dniowy obóz chcą zaprosić ok. 15 dzieci i młodzieży z Włoch. O tym, jak finansowo wesprzeć ich akcję, będzie można czytać na ich facebookowym blogu Chmurki w Podróży.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |