Półtora tygodnia temu informowaliśmy o śmierci Amerykanki ze stanu Michigan Carrie DeKlyen, która zrezygnowała z leczenia raka, by dać szanse ocalenia życia nienarodzonej córeczce Lynn. Niestety, urodzone w 24-tygodniu ciąży maleństwo zmarło.
"Z wielkim smutkiem i złamanymi sercami powiadamiamy was, że Lynn odeszła ostatniej nocy. Carrie kołysze teraz (w niebie) swoją małą dziewczynkę. Nie znajduję teraz wyjaśnienia, dlaczego tak się stało, ale wiem, że Jezus nas kocha i pewnego dnia się tego dowiemy. Ból, który czujemy, jest niemal nie do zniesienia. Prosimy, módlcie się za naszą rodzinę" - napisał wczoraj na Facebooku jeden z członków rodziny. Poniżej dopisał fragment Księgi Psalmów (73,26): "Niszczeje moje ciało i serce, Bóg jest opoką mego serca i mym udziałem na wieki, Bóg jest opoką mego serca i mym udziałem na wieki ."
Więcej o historii Carrie i Lynn we naszym wcześniejszym tekście: "Dobrze zrobiłaś". Matka oddała życie za szóste dziecko
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Na wzrost nowych przypadków zachorowalności na nowotwory duży wpływ ma starzenie się społeczeństwa.