Są takie miejsca, gdzie – wydawałoby się – trudno o radosne święta. A jednak Bóg rodzi się również w domu opieki, hospicjum, schronisku dla bezdomnych, a także w więzieniu.
To najbardziej rodzinne dni ze wszystkich w roku, choć nie wszyscy zawsze mogą je spędzić w gronie najbliższych. I choć często los sprawia, że wiele osób pozostaje wtedy z dala od rodziny, nie znaczy to, że ich święta Bożego Narodzenia nie są radosne i przeżywane niemal jak w domu.
Mikołaj odwiedza wszystkich
– Dla naszych chłopców najczęściej to my stanowimy najbliższą rodzinę. Trafiają do nas w różnym stopniu niepełnosprawności oraz w różnym wieku. I choć czasem tracą bliskich fizycznie, to jednak my staramy się dać im ciepło, bliskość i rodzinną miłość. Na pewno nie czują się tutaj samotni i niekochani – opowiada siostra Teresa, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Tarnobrzegu-Mokrzyszowie .
Pod opieką sióstr i personelu pozostaje 67 chłopców z niepełnosprawnością intelektualną i fizyczną. – W niektórych przypadkach rodziny utrzymują z nami kontakt, kilku chłopców zabieranych jest przez najbliższych na święta do domu. Jednak pozostali nowy dom odnajdują właśnie tutaj. To my zastępujemy im rodziców, siostry i braci. Tutaj są u siebie – dodaje siostra.
O tym, że nadchodzą święta, chłopcy często mówią już dużo wcześniej, bo z uwagą śledzą marketing rozkręcany w mediach. Jednak w domu przygotowania do świąt rozpoczynają się dopiero w grudniu. Jednym z elementów oczekiwania na święta są Roraty, w których chłopcy chętnie uczestniczą. Później przychodzi czas na robienie ozdób i strojenie domu.
– Wtedy wspólnie z podopiecznymi przygotowujemy ozdoby. Wykonujemy kartki świąteczne, które później wysyłane są do ich najbliższych i przyjaciół naszego domu – opowiada pani Teresa, opiekunka. Wielkim wydarzeniem jest przybycie świętego Mikołaja. – Chłopcy czekają na niego z utęsknieniem. Widzą w środkach masowego przekazu, że święta blisko, a więc zbliża się też wizyta św. Mikołaja. Starają się w te dni być bardziej uczynni, grzeczni, bo wiedzą, że właśnie takich święty nagrodzi prezentami. Mikołaj odwiedza wszystkich naszych podopiecznych, nawet tych najciężej chorych i leżących w łóżkach. Najczęściej towarzyszą mupomocnicy, którzy pomagają rozdać upominki – dodaje siostra.
W przygotowanie wigilii zaangażowani są niemal wszyscy. – Chłopcy oraz personel pomagają nam przygotować świąteczny stół, razem dekorujemy jadalnie i poszczególne sale. Wspólnym dziełem jest także choinka. Wieczerzę wigilijną rozpoczynamy kolędą, modlitwą oraz łamaniem się opłatkiem. Po zjedzeniu wigilijnych potraw wspólnie śpiewamy kolędy – opowiada pani Agnieszka, terapeutka zajęciowa. – Staramy się, aby święta były przeżywane w atmosferze rodzinnej, bo przecież tutaj jest dom. O północy niektórzy chłopcy wraz z opiekunami idą na Pasterkę do kościoła, a my z pozostałymi pozostajemy w pokojach, opowiadając o świętach i śpiewając kolędy – dodaje pani Teresa.
Tu jest nasz dom
Dla pana Waldemara od 16 lat sandomierskie schronisko dla bezdomnych mężczyzn to niemal własny dom. Jest w nim praktycznie od momentu powstania. I jak podkreśla, nawet nie chce myśleć, jak wyglądałoby jego życie, gdyby nie było takiego miejsca. – Czasem życie tak się ułoży, że traci się niemal wszystko: rodzinę, dom, znajomych. Ale istnieją nadal dobrzy ludzie, dzięki którym odzyskujemy szansę na dobre życie – podkreśla pan Waldemar. Zima to czas, gdy schronisko zapełnia się bezdomnymi i osobami wykluczonymi. – W naszym domu zawsze znajdzie się miejsce dla potrzebujących schronienia i pomocy. Szczególnie w czasie, gdy robi się chłodniej, a przed świętami przybywa osób szukających bezpiecznego miejsca i bliskości innych. To chyba naturalne, że ten czas najtrudniej przeżywa się samemu. Dlatego drzwi naszego schroniska są zawsze otwarte – mówił ks. Marek Walczak, kierownik.
Obecnie w schronisku przebywa 37 mężczyzn i jest to niemal komplet, ale w razie potrzeby na pewno nikt nie zostanie bez pomocy. – Święta to dla wspólnoty schroniskowej ważny czas. Oczywiście nie zamykamy się tylko na mieszkańców. Na wieczerzę wigilijną poprzez parafie i środki masowego przekazu zapraszamy wszystkich samotnych, ubogich, by w ten wieczór nie pozostawali sami, ale dołączyli do naszej rodziny – dodaje ks. Marek. Jak podkreśla, schronisko to wspólny dom, dlatego i wigilia jest prawdziwie domowa.
– Może ktoś pomyśli, że u nas na wigilii jest smutno i mało świątecznie. Wręcz przeciwnie. Cieszymy się własną obecnością. Są to radosne święta i my także z wielką radością witamy pośród nas nowo narodzonego Jezusa. Ja święta spędzam tutaj od siedmiu lat i zawsze jest to wspaniały czas. Ubieramy wcześniej choinkę, wigilijny stół i kaplicę. Wigilia rozpoczyna się kolędą, odczytaniem fragmentu Ewangelii i łamaniem się opłatkiem. Wszystko jak w domu, bo to przecież nasz dom i nasza rodzina – podkreśla pan Augustyn.
Podczas wieczerzy może nie ma aż 12 potraw, ale główne wigilijne dania są skrupulatnie przygotowywane przez miejscową kuchnię. – Jest barszcz z uszkami, pierogi z kapustą, ryba, kompot z suszu owocowego i coś na słodko. Potem wspólnie śpiewamy kolędy, a o północy jest Pasterka w naszej kaplicy – dodaje pan Augustyn. – Myślę, że wielu myśli w ten wieczór o swoich bliskich i często widać łzy tęsknoty w ich oczach. Jednak bliskość innych i rodzinna atmo- sfera pozwalają na radosne świętowanie – dodaje ks. Marek.
Dać serce
Również domowo wygląda wigilia w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym w Koprzywnicy, gdzie opieką są otoczone osoby zmagające się z chorobą Alzhaimera i schorzeniami starczymi. – Od samego początku funkcjonowania naszego zakładu staramy się tworzyć domową atmosferę. Czas świąteczny jest bardzo szczególny dla osób starszych, które często wspominają obchodzenie świąt w swoich rodzinach i z bliskimi. Dlatego najważniejsze jest to, aby czuły się wysłuchane i otoczone troską. Oczywiście są pacjenci, których rodzina zabiera na czas świąt do domu, a dla tych, którzy pozostają u nas, przygotowujemy całą świąteczną oprawę, tak jak w domu – podkreślała Lucyna Majkowska, kierownik zakładu. Oczywiście zapowiedzią zbliżających się świąt jest wizyta św. Mikołaja, który każdego obdarza drobnym upominkiem.
– Na warsztatach terapii zajęciowej nasi podopieczni wspólnie wykonują ozdoby, które potem zawieszamy na choince czy umieszczamy w salach. Dzielimy się opłatkiem także z osobami, które są już leżące, przynosimy im potrawy wigilijne. Takie momenty są naprawdę bardzo emocjonalne i wzruszające – dodaje pani Lucyna. Jak podkreśla, trudny do wytłumaczenia jest fakt, że nawet pacjenci z największą demencją, którzy nie pamiętają, jaki dziś jest dzień, gdy przychodzi czas kolędowania, doskonale przypominają sobie tekst i melodię kolęd. – To, co z medycznego punktu widzenia jest niemożliwe, okazuje się jak najbardziej realne. To chyba taki cud wigilijnego wieczoru, gdy te osoby zaczynają wspólnie nucić kolędę – podkreśla wzruszona pani Lucyna.
Samotne święta
Nie jest łatwo osobom, które czas świąt spędzają w aresztach śledczych lub zakładach karnych. Mimo że mogą ich wtedy odwiedzać najbliżsi, tęsknota za wigilijnym stołem i byciem z rodziną jest wielka. Wigilijną kolację osadzeni jedzą w celach. Nie jest to jednak typowa wigilijna wieczerza, choć administracja zakładu stara się, aby miała ona charakter świąteczny.
– Posługa kapelana podczas świąt jest niezwykle ważna. Nie jest to dla więźniów łatwy czas. Szczególnie wtedy, gdy poza zakładem czekają na nich żona i dzieci. Najpierw przed świętami jest okazja do spowiedzi, a w same święta każdego dnia odwiedzam ich i jest Msza Święta. Po prostu jestem blisko nich, jak ktoś z rodziny. W te dni wielu więźniów podchodzi, składa życzenia i chce dłużej porozmawiać. Widać, że w święta szczególnie tęsknią za bliskimi. Wraz z wolontariuszami i młodzieżą z parafii staramy się ofiarować im kartki świąteczne, które wysyłają potem do bliskich, oraz jakiś świąteczny upominek – opowiada ks. Józef Rogowski, kapelan chmielowskiego więzienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |