– Jest w Rudniku duże poczucie rodzinnych więzi. Jest też taka niepisana hierarchia – wiadomo, kto jest kim – mówi Piotr Tutka, współzałożyciel Fundacji „Ocalić od Zapomnienia” im. Stanisławy Tutka.
Archiwum rudnickich rodzin
Kazimierz Hernich z żoną. Rok 1938.
Portret pokazali mieszkańcom Rudnika nad Sanem, dostarczając mnóstwo radości i wzruszeń, członkowie fundacji. W Centrum Wikliniarstwa zgromadzili bowiem 60 czarno-białych zdjęć pochodzących wyłącznie z albumów najstarszych rudnickich rodzin, przedstawiających mieszkańców miasteczka nad Rudną, a wykonanych głównie w miejscowym atelier w latach 1903–1939.
Wystawa oczywiście świetnie wpisała się w 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Zamiast jednak typowo wojskowej tematyki fundacja skupiła się na rodzinach, które w inny sposób, na przykład przez zachowanie wiary, języka polskiego czy patriotycznych tradycji, zasłużyły się tej sprawie.
– Na wystawie ukazujemy potomków zarówno starych, zasiedziałych rodów, które przybyły tutaj w XVI wieku z Mazowsza, jak i pochodzących z najnowszego XIX – wiecznego osadnictwa – z Austro-Węgier i Niemiec. Ale także czeskiego, węgierskiego, a nawet szkockiego pochodzenia. Mamy też portrety osób wyznania mojżeszowego. Pierwsi z nich przybyli do Rudnika jeszcze w pierwszej połowie XVI wieku – mówi Barbara Tutka z Fundacji „Ocalić od Zapomnienia”.
Jedną z niewątpliwych atrakcji wystawy jest zdjęcie Stanisławy Skoczylasówny, rudnickiej fotografki, autorki części prezentowanych zdjęć. Była utalentowaną, wrażliwą, ale tragiczną postacią, zapamiętaną jako autorka artystycznych fotografii. Żyła zaledwie 38 lat. Przesłuchiwana w Urzędzie Bezpieczeństwa w Nisku, z powodu konspiracyjnej działalności swojego brata Eugeniusza, prawdopodobnie nie wytrzymała tej presji.
Żywa wśród rudniczan jest także pamięć o rodzinie Hernichów. Kazimierz Hernich był miejscowym lekarzem o austriackich korzeniach. Mieszkańcy Rudnika mieli do niego duże zaufanie i radzili się we wszystkich zdrowotnych sprawach. Zapamiętali go też z pomocy, jakiej udzielał rannym partyzantom. Z tego powodu po wojnie był częstym gościem w UB. Bardzo ciężko znosił te przesłuchiwania. Po jednym z nich dostał zawału i niedługo potem zmarł. Na ekspozycji prezentowane jest jego urocze zdjęcie z żoną. Mogła je zobaczyć Anna Sosenko, córka Kazimierza Hernicha, która przybyła z Krakowa.
– Bardzo szanowaną rudnicką rodziną są Krzewiccy, którzy dali miastu burmistrza Józefa Krzewickiego. Sprawował tę funkcję przez dwie kadencje przed II wojną światową. Na jednym ze zdjęć jest też moja praprababcia Agata Sekulska z domu Kowalska. Urodziła się w 1843, a zmarła w 1919 roku, niedługo po zrobieniu zdjęcia. Czyli doczekała niepodległości – wspomina pani Barbara. Jest też zdjęcie rodziny Urbanów, którzy sfotografowali się ze swoim psem Reksem, portrety pań w różnych, modnych wówczas strojach i nakryciach głowy. Są również zdjęcia rodzin żydowskich, niestety, w większości nieopisane. Feigenbaumów i Bocków udało się jednak zidentyfikować. Na wystawie jest ich wspólne zdjęcie z lat 30. XX wieku. Około 20 osób. Przed domem. Roześmiani. Rodzinna sielanka. Podczas wojny, od 1941 roku, ukrywali się u rodziny w Kurzynie. Zostali złapani podczas obławy. Przeżyła prawdopodobnie tylko jedna osoba.
Rudnik to jedna wielka rodzina. Wszyscy, bliżej lub dalej, są ze sobą skoligaceni. Mimo że raczej tradycyjni i konserwatywni w poglądach, jednak bardzo tolerancyjni i otwarci na inne nacje. Od wieków żyją tutaj na przykład Romańscy, Sekulscy, Madejowie, Kowalscy, Mierczyńscy. – Jest wśród nich duże poczucie rodzinnych więzi. Również taka niepisana hierarchia – wiadomo, kto jest kim – dodaje Piotr Tutka, współzałożyciel fundacji.
Wystawę można oglądać do końca stycznia 2019 roku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.
"Mikołaje" zarobią więcej na imprezach firmowych, mniej - w galeriach handlowych.